wtorek, 18 kwietnia 2017

Robert Harris "Konklawe"

Robert Harris to brytyjski pisarz który ma na swoim kącie kilka bestselerów. Konklawe to najnowsza powieść autora która się niedawno ukazała. Książka to fikcja literacka ale rzuca inne światło na to jak dokonywany jest wybór papieża. Pisarz zrobił bardzo dobre rozeznanie w temacie i teraz możemy podziwiać jego dzieło.

Tuż przed drugą w nocy kardynał Lomeli został wezwany do Domu Świętej Marty do pokojów papieża. Przy budynku stoi karetka ale nie po to by zabrać chorego do szpitala. W apartamentach papieża znajdowało się kilkanaście osób i wszyscy pogrążeni byli w smutku. Papież niespodziewanie zmarł na atak serca leżąc w swoim łóżku. i Tron Stolicy Piotrowej jest pusty.

Rozpoczynają się przygotowania do konklawe i walka o sukcesje. Kardynał Lomeli jako dziekan Kolegium Kardynalskiego musi zorganizować wybór nowego papieża. Sam nie dawano przeżywał kryzys wiary i nie bardzo czuje się na siłach poprowadzić konklawe. Siódmego listopada kardynałowie elektorzy zostają zamknięci w Watykanie i na następnego dnia miało rozpocząć się głosowanie. W ostatniej chwili tuż przed zamknięciem drzwi Domu Świętej Marty zjawia się stu osiemnasty nikomu nie znany kardynał Vincent Benitez który jest arcybiskupem Bagdadu i został wyniesiony do tej godności przez zmarłego papieża w tajemnicy przed urzędnikami. A to nie jedyna komplikacja podczas konklawe, wypływają na jaw brudne tajemnice które mogą mieć wpływ na wynik a kardynał Lomeli musi zdecydować czy je ujawnić czy nie. Kto wygra walkę o Tron Stolicy Piotrowej?

Dość niebanalny temat na książkę ale fabuła już mnie tak nie zachwyciła. Choć było kilka zwrotów akcji to miałam wrażenie że całość jest monotonna. Brakowało mi tu emocji i podnoszenia napięcia co w thrillerach jest wręcz wymagane. Szczerze to w większości książka była do przewidzenia. Było kilka akcentów odnośnie polaków ale autor potraktował ich stereotypowo co mi się bardzo nie podobało, zwłaszcza ten brak szacunku dla świętego Jana Pawła II.

Głównym tematem książki jest gra polityczna prowadzona przez kardynałów. Każdy ma swoich zwolenników, jakąś frakcję której celem jest zdobycie przez ich kandydata miano papieża. Gra o sukcesje zaczyna się od śmierci papieża, tylko nieliczni tak naprawdę czują smutek reszta zaczyna kalkulować co w oczach innych może doprowadzić go upragnionego celu. Kardynałowie unikają otwartych ruchów i ataków, wszystko wykonywane jest subtelnie za plecami innych tak aby w razie czego mieć czyste ręce. Niestety nie wszyscy grają uczciwie, niektórzy nie zawahają się wyciągnąć brudów przeciwników które kiedyś zostały zamiecione pod dywan a teraz trzeba zmagać się z ich konsekwencjami. Niestety kardynał to też człowiek i ulega złym czynom takim jak chciwość, oszustwo czy też przekupstwo. Te wszystkie godne i nie godne czyny są pod pozorem dobra dla całego Kościoła. W książce pada pytanie do kardynała Lomeli czy wierzy w Kościół czy w Boga, co skłania go do zastanowienia się czego tak naprawdę pragnie.

Robert Harris zanim napisał Konklawe poprosił Watykan o możliwość odwiedzenia miejsc w których odbywa się wybór papieża. Oprócz tego spotkał się osobiście z kardynałem który brał udział w konklawe i dowiedział się jak cały proces wygląda. Dodając do tego posługiwanie się autentycznymi nazwami urzędów nadał książce wiarygodności, choć postacie i wydarzenia są fikcyjne. Wydaje mi się, że prawdziwe konklawe ma nieco inny przebieg, ale na cele tej książki autor dość mocno nagiął rzeczywistość. Trzeba jednak pamiętać że Harris nie ocenia ani Kościoła ani wiary innych ludzi tylko wymyślił historię która może się zdarzyć w przyszłości ale nie musi. Nie należy za to atakować autora tylko potraktować ją jako kolejną książkę z działu thriller.

Zakończenie w części jest do przewidzenia ale poruszenie na końcu problemu który dla dostojników kościoła jest dość kłopotliwy to mistrzostwo w wykonaniu Roberta Harrisa. Temat ten jest też dość kontrowersyjny i nieakceptowalny przez społeczeństwo więc autor takim zagraniem na pewno wywołał dyskusję w niektórych kręgach.

Książka ciekawa zwłaszcza, że konklawe znajduje się w takiej otoczce, że nie mamy z nim styczności. Fajnie, że mamy przybliżony cały etap wyboru papieża i piękną architekturę którą nie mamy możliwości podziwiać na co dzień ale całość mnie nie porwała. Szczerze to byłam rozczarowana, powieść krótka, bez fajerwerk, bez emocji a zakończenie do przewidzenia. Szkoda, bardzo szkoda bo to najbardziej rozczarowująca książka w ostatnim czasie.

czwartek, 13 kwietnia 2017

Katarzyna Puzyńska "Dom czwarty"

Katarzyna Puzyńska to dość mocno rozpoznawalne nazwisko odnośnie powieści kryminalnych. Ta polska autorka po raz kolejny wydała swoją powieść wzbudzając zachwyt tysięcy czytelników. Dom czwarty to już siódmy tom cyklu o Lipowie, do tej pory część książek autorki wzbudzała we mnie pozytywne emocje a część nie. Gdy książka trafiła w moje ręce nie mogłam się oprzeć pokusie sprawdzenia jakie tym razem uczucia wzbudzi u mnie autorka.

Po czterdziestu latach z Klementyną Kopp kontaktuje się jej matka z prośbą aby przybyła w rodzinne strony i rozpoczęła prywatne dochodzenie w celu znalezienia zabójcy Róży Grabowskiej z przed dwóch lat. Klementyna która z rodziną nie utrzymywała kontaktów po namowach swojej partnerki postanawia udać się do domu rodzinnego. Wkrótce wyrusza w drogę ale potem ślad się urywa i słuch po niej zaginął. Czy Klementyna spotkała się z matką? Czy ktoś nie chce aby śledztwo było wznowione?

Liliana partnerka byłej już komisarz Klementyny Kopp zgłasza jej zaginięcie. Na zlecenie komendanta Cybulskiego Daniel Podgórski, Weronika Nowakowska i Emilia Strzałkowska rozpoczynają nieoficjalne śledztwo. Udają się do Złocin w celu zasięgnięcia informacji ale wszyscy twierdzą że policjantka nigdy tu nie dotarła. Podgórski odkrywa, że jednak Klementyna tu była a mieszkańcy miasteczka kłamią i nie chcą współpracować z policją. Wkrótce wychodzą na jaw zbrodnie z przed kilku i kilkudziesięciu lat które w jakiś sposób łączą się z aktualnym dochodzeniem. Na dodatek w miasteczku ktoś rysuje tajemnicze graffiti z czarną szubienicą sugerując, że mieszkańcy nie mają czystego sumienia. Czy Podgórski odnajdzie Klementynę? Czy uda się doprowadzić śledztwo do końca?

Książka wciąga  już po przeczytaniu pierwszej strony, intryga jest fajnie skonstruowana i ciekawa a do tego panuje tu bardzo mroczny klimat. Autorka napisała krótkie rozdziały które wprowadzały jeszcze większy zamęt niż cokolwiek wyjaśniały więc oderwanie się od książki choć by na chwilę było bardzo trudne. Śledztwo prowadzone przez Podgórskiego przyciąga uwagę zwłaszcza, że początkowo nie posiada dużo informacji a musi dowiedzieć się gdzie jest Klementyna.

Katarzyna Puzyńska po raz kolejny oprócz wątku kryminalnego wprowadza wątki obyczajowo-społeczne, które są dość mocno rozbudowane i stanowią doskonałe tło do wydarzeń które się toczą. Autorka znana jest z tego, że tworzy bardzo rozbudowane psychologicznie portrety bohaterów i tym razem zrobiła to samo. Od pierwszej strony dowiadujemy się jakie panują między bohaterami relacje, jakie problemy mają i z czym muszą sobie radzić. Osobiście miałam wrażenie, że doświadczenia życiowe bohaterów czasami dominowały nad prowadzonym dochodzeniem, a oni sami nie wiedzieli na czym się skupić.

Jedna rzecz która mnie bardzo raziła to trochę niedorzeczne zachowanie Podgórskiego, nie jest już tą osobą którą na początku polubiłam. W wyniku niezbyt sprzyjających okoliczności aspirant ma masę problemów i z książki na książkę jest coraz bardziej odpychającym i niezrozumiałym człowiekiem. Jak to się mówi po burzy zawsze wychodzi słońce ale w wypadku Podgórskiego jest coraz gorzej, bardziej się pogrąża w mroku i nie ma mu kto pomóc odbić się od dna. Raziły mnie też te niepotrzebne wulgaryzmy które tak naprawdę psuły odbiór książki. Ja rozumiem że czasem aż się same cisną na język, sama nie jestem święta w tym temacie ale tu wyszło to niesmacznie i odpychająco.

Co do zakończenia, to niezbyt mnie zadowoliło. W wytypowaniu zbrodniarza miałam lekki kłopot, bo osoba winna była bez podejrzeń z mojej strony ale jakoś nie kupuje do końca motywów postępowania niektórych postaci. Trochę czuję zawód bo intryga udana ale zakończenie bez fajerwerków.

W książce autorka ukryła zapowiedz następnej powieści i powiem, że brzmiała ona bardzo zachęcająco zwłaszcza, że w kolejną sprawę będzie zamieszany sam komendant Cybulski. Liczę na to że Podgórski wróci do swojego dawnego wcielenia i na nowo podbije moje serce.

Szczerze to mam mieszane uczucia co do twórczości autorki, z początku mnie zachwyciła potem Utopce i Łaskun nie przypadły mi do gustu. Dom czwarty jest lepszy od dwóch poprzednich części cyklu ale to też nie to co było na początku. Trochę brakuje mi komisariatu w Lipowie i tej atmosfery która tam panowała.

wtorek, 11 kwietnia 2017

Leszek Herman "Latarnia umarłych"

Latarnia umarłych Leszka Hermana to jedn z lepszych książek sensacyjnych polskiego autora. Zawiera wszystko to co lubię: historię, tajemnicę i wciągającą akcję przez którą ciężko książkę odłożyć na później. Mogę powiedzieć że Leszek Herman to taki polski Dan Brown, a nawet jeszcze lepszy.

Paulina Weber jest dziennikarką Dziennika Szczecińskiego, kiedyś zasłynęła z napisania artykułu o wielkiej tajemnicy związanej z czasami wojny więc teraz wszystkie podobne tematy trafiają do niej. Pewnego dnia dostaje list od staruszka Karola Wyrzykowskiego zawierający jego wspomnienia które są dość sensacyjne i nieprawdopodobne. Dziennikarka podejrzewa że cierpi on na jakieś urojenia kiedy wyznał jej, że w piwnicy jego domu leżą zwłoki sprzed kilkudziesięciu lat. Wkrótce staruszek ginie a w ręce Pauliny trafiają dokumenty które odsłaniają dość mroczne wydarzenia z czasów II wojny światowej.

Johann wraz z przyjaciółmi postanawia zrobić sobie urlop gdzie mają zamiar żeglować oraz nurkować w Bałtyku. Początki wakacji upływają im w dość spokojnej atmosferze do czasu kiedy przypływają do Darłowa. Tu odbywa się spotkanie Pauliny, Igora i Johanna a potem cała historia przyspiesza. Wkrótce potem Paulina znajduje kolejne zwłoki a załoga jachtu i angielscy przyjaciele Johanna zostają aresztowani, a to jeszcze nie koniec. W niedalekiej przyszłości bohaterowie odkrywając tajemnice z przed lat będą musieli się zmierzyć z ciekawością, strachem i obawą o swoje życie.

Leszek Herman napisał dość obszerną powieść sensacyjno-kryminalną. Na samym początku każdego z głównych bohaterów autor umieścił w osobnym wątku, dopiero z biegiem czasu gdy akcja się rozkręca dochodzi do spotkania i przyjaciele postanawiają razem odkryć tajemnice z przeszłości. Powieść ma dobre tempo, że nie sposób się nudzić oraz autor dość umiejętnie podgrzewał atmosferę poprzez stopniowania napięcia. Nie zabrakło też scen strachu czy humorystycznego przekomarzania się występujących w książce postaci.

Doskonałe połączenie wydarzeń historycznych oraz fikcji literackiej, autor tak zatarł ślady że czasami nie wiadomo czy to co czytam jest prawdą czy fałszem. Widać że Leszek Herman ma ogromną wiedzę historyczną i potrafi ją wykorzystać. W książce znajdziemy mnóstwo opisów okolicznej architektury i ciekawych miejsc ale tak przedstawionych że wzbudzają zachwyt czytelnika który chciałby podążyć tym samym tropem co bohaterowie. A to jeszcze nie wszystko bo autor zaskakuje znajomością żeglarstwa, nurkowania i geografii. Bardzo podobało mi się to dopracowanie nawet najdrobniejszych szczegółów, nie ma niedomówień.

Latarnia umarłych jest w zasadzie kontynuacją losów trójki przyjaciół z pierwszej części Sedinum - wiadomość z podziemi, którą powiem szczerze jeszcze nie czytałam, ale myślę ze niedługo po nią sięgnę. Tak naprawdę autor kilka razy wspomina minione wydarzenia ale cała historia jest nowa, więc jak ktoś tak jak ja zaczyna przygodę z tym autorem od drugiego tomu to później bez problemu może nadrobić poprzedni tom.

Książka jest duża bo ma aż 600 stron, ale jest dobrze napisana i tak naprawdę zagłębiając się w książce nie czuć tej ilości. Osobiście miałam wrażenie że książka dość szybko się skończyła, choć pochłonęłam ją w dwa wieczory.

Pochodzę z innej części Polski i nie znam pomorza ale autor urzekł mnie miejscem akcji. Okolice Darłowa, Dąbek i Szczecina zwiedzam wraz z bohaterami i poznaje różne ich malownicze zakątki.

Książka jest dobra ale nie każdemu przypadnie do gustu takie nagromadzenie informacji, czasami zbędnych i nie do końca związanych z fabułą. Mi osobiście się podobała choć preferuje mniejszą ilość danych i większe skupienie na głównej fabule. Mimo to książkę polecam.

środa, 29 marca 2017

Anna Kańtoch "Łaska"

Łaska to pierwsza książka przeczytana prze zemnie związana z twórczością Anny Kańtoch. Po zapoznaniu się bliżej z autorką już stwierdzam że na pewno nie ostatnia, zwłaszcza że w dorobku widziałam książki fantasty które bardzo lubię. Akurat ta książka zaliczana jest do kategorii kryminału gdzie akcja toczy się w czasach gdy nie było jeszcze policji tylko milicja.

Październik 1955 roku, Jan Peczek został wysłany z samego rana przez żonę do lasu na grzyby. Nie bardzo uśmiechało mu się iść bo dzień wcześniej dość ostro popił z kumplami ale świeże powietrze rozjaśniło mu w głowie i już się cieszył na różne pyszności które przygotuje mu żona z grzybów. Zbliżając się do polany w pierwszym odruchu pomyślał że zobaczył na niej zjawę, ale nie, to była mała dziewczynka która tydzień wcześniej zgubiła się w lesie. Wszyscy myśleli, że dziewczynka już nie żyje, zwłaszcza że Marysia ma dopiero sześc lat i ciężko było by jej przeżyć na własną rękę. Wydaje się, że dziewczynce nic nie jest ale jej wygląd przeraża. Marysia cała pokryta jest zaschniętą krwią i pytana co się z nią działo nie umie udzielić odpowiedzi ponieważ nic nie pamięta. Co się przydarzyło Marysi?

Styczeń 1985 rok, Marysia Lenarczyk uczy w szkole podstawowej w Mgielnicy ale tajemnica z przed lat odbija się negatywnie na jej życiu codziennym. Są takie dni w których radzi sobie w miarę dobrze wykonując codzienne obowiązki, a są takie dni w które by zamknęła się w domu i nie wychodziła spod kołdry. Pewnego dnia mając gorszy dzień Marysia robi niezapowiedzianą kartkówkę w ósmej klasie. Jeden z uczniów Wojtek Kapuściak zamiast odpowiedzi na trzy pytania narysował rysunek przedstawiający Kartoflanego Człowieka i czwórkę dzieci. Rysunek ten porusza czuła strunę w umyśle Marysi ale gdy pada prośba o pomoc ze strony chłopaka, nauczycielka zamyka się w sobie. Późnym wieczorem Krystyna Sałajczyk znajduje chłopca powieszonego na drzewie, policja podejrzewa samobójstwo. Do śledztwa zostaje przydzielony porucznik Adam Dogusz, lecz wkrótce sprawy się komplikują, ponieważ w niedługim czasie ginie kolejny czternastolatek i to już na pewno jest morderstwo. Marysia podejrzewa, że rozwiązanie zagadki znajduje się w jej przeszłości, ale musi się śpieszyć bo to nie ostatnie morderstwa w tej małej miejscowości.

Dobrze skonstruowana fabuła, zagadka przyciąga uwagę i wszystko jest napisane na dobrym poziomie. Powieść przyjemnie się czyta i nie przytłacza. Niestety szybko domyśliłam się kto jest mordercą, a dopiero z czasem poznałam motyw dlaczego doszło do zabójstwa. Choć autorka podrzucała fałszywe tropy i mnożyła podejrzanych to nie zasiały u mnie ziarna niepewności, wręcz przeciwnie utwierdzały mnie w moim przekonaniu kto dokonał tych zbrodni.

Akcja książki podzielona jest na rok 1955 i 1985. Początkowo mogło by się wydawać że są to dwa oddzielne wątki ale z czasem łączą się gdy autorka ujawnia kolejne fakty. Od pierwszej strony pochłania nas szary i ponury klimat czasów PRL-u. W miasteczku można wręcz wyczuć niepokój mieszkańców i czyhające na nich zagrożenie. Wspaniale autorka wprowadza czytelnika w tamte czasy, wręcz odnosi się wrażenie że człowiek cofa się w przeszłość.

Plusem powieści jest nietuzinkowy główny bohater. Marysia jest nauczycielką języka polskiego która w życiu codziennym zmaga się z własnymi demonami. Powrót do rodzinnej miejscowości nasila jej koszmary z przeszłości, a z nieznanych jej przyczyn ma świadomość że zna mordercę ale nie może sobie przypomnieć kim on jest. Dodatkowo sprawa jej zaginięcia z przed trzydziestu lat jest połączona z aktualnymi wydarzeniami i stała się podejrzaną w oczach mieszkańców Mgielnicy.

Bohaterowie drugoplanowi też są godni uwagi, każdy jest inny i ma inny charakter. Bardzo zawiodłam się na poruczniku Adamie Doguszu. Na początku wzbudził moją nić sympatii ale z czasem coraz bardziej czułam do niego niechęć. Nie podobało mi się że lubił traktować innych z góry i sam najlepiej wszystko wiedział. Sam jego stosunek do matki której się wstydził oraz wybór kandydatki na żonę pokazuje u niego chłodną kalkulację i to że  w jego życiu liczą się korzyści a nie uczucia. W moim odczuciu to taki zimny drań, ale jego przeciwieństwem jest partnerka z którą prowadzi śledztwo. Z przyjemnością bym przeczytała kolejną książkę z jej przygodami.

Zakończenie zaskakujące i tego wcale się nie spodziewałam. Tu mnie autorka zaskoczyła na plus, choć tożsamość mordercy znałam od początku to koniec wyobrażałam sobie inny.

Książka w miarę dobra, nie porwała mnie ale była na przyzwoitym poziomie i przyjemnie się czytało. Początek zapowiadał wielką tajemnicę i dreszczyk emocji ale potem czułam lekkie rozczarowanie bo tego mi zabrakło. Oceniam ją jako dobrą z małym minusem i liczę że kolejna książka będzie jeszcze lepsza.

wtorek, 28 marca 2017

Sarah J. Maas "Dwór cierni i róż"

Sarah J. Maas jest bardzo utalentowaną pisarką powieści fantastycznych. Pierwszą książkę napisała już w  wieku 16 lat i tym samym rozpoczęła znaną serię Szklany Tron którą przetłumaczono aż na 23 języki. Autorka która ma miliony fanów na całym świecie w ubiegłym roku wydała nową książkę Dwór cierni i róż rozpoczynająca kolejny cykl o tym samym tytule. Kilka dni temu ta książka wpadła mi w ręce i nie mogłam się oprzeć pokusie aby ją od razu przeczytać.

Dziewiętnastoletnia Feyra jest łowczynią która musi utrzymać siebie, swoje dwie starsze siostry i ojca którzy nie mogą się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Ojciec Feyry był zamożnym kupcem ale nieudane interesy pogrążyły rodzinę w ubóstwie. Dziewczyna obiecała matce na łożu śmierci, że się nimi zaopiekuje i na jej barki spadł trud utrzymania rodziny. Aby móc coś jeść musi polować, ale zwierzyny brakuje więc zapuszcza się coraz dalej w okolice muru który odgradza świat ludzi od Prythianu, krainy zamieszkanej przez fae. Pewnego dnia podczas polowania na łanię zabija wielkiego wilka, miała wybór albo jej rodzina będzie miała coś jeść albo w najbliższym czasie dopadnie ich głód. Nawet się nie spodziewała że to zdarzenie odmieni jej życie.

Wkrótce w domu dziewczyny pojawia się Bestia znana jej tylko z legend. Feyra zabiła jego pobratymca i musi za to odpowiedzieć na mocy Traktatu zawartego między ludźmi a książętami z Prythianu. Według niego dziewczyna jest zobowiązana oddać życie za życie czyli zgodzić się na własną śmierć albo udać się do znienawidzonej krainy i zostać tam do końca życia. Za namową ojca wybiera tą drugą opcję ale nie ma zamiaru się tak łatwo poddać i będzie próbowała wrócić do domu. Prythian cieszy się złą sławą wśród ludzi, ci którzy tam wyruszyli nigdy nie wrócili do domu, a na dodatek istoty te przekraczają mur aby siać strach i śmierć. Czy Feyra odnajdzie się w nowej rzeczywistości?

Pierwsze strony książki nie są zaskakujące, w literaturze dość często można znaleźć takie początki gdzie młodej dziewczynie, jedynej żywicielce rodziny nagle odmienia się los za sprawą pewnego wydarzenia. Dopiero po przekroczeniu muru akcja książki przyspiesza i jest dość obiecująca. Zostajemy wprowadzeni w tajemniczy świat, z nowymi zasadami który jest dla nas jaki i dla głównej bohaterki nie znany. Autorka zastosowała tu narracje pierwszoosobową z perspektywy Feyry, co bardzo mi się opowiadało. Pojawiają się też nowe wątki, Feyra poznaje historię Prythianu, potwory zmieniają się przeróżne istoty które też mają uczucia a ją samą zaskakuje ze powoli zyskują jej nić sympatii.

W książce pojawia się też wątek miłosny, coś czego główna bohaterka wcale się nie spodziewała. Widzimy jak małymi kroczkami od nienawiści z chęcią popełnienia morderstwa bohaterka zmienia swoje podejście, gdzie wkrótce pozwoli sobie na małe zaufanie a potem zaczyna kiełkować w jej sercu uczucie. Potem nie będzie sielanki, czeka ją burza uczuć i walka o to co jest bliskie jej sercu.  Autorka bardzo subtelnie wprowadza ten wątek, pierwszorzędnie pokazując całą gamę uczuć targających tą młoda kobietą.

Bohaterką jest młoda dziewczyna twardo stąpająca po ziemi. Feyra musiała dość szybko dorosnąć, w wieku ośmiu złożyła matce na łożu śmierci obietnicę która kierowała jej życiem. Polować nauczyła się tylko dlatego żeby wszyscy mogli przeżyć, wszystko co robiła miało zapewnić byt jej rodzinie. Los wystawia ją na ciężką próbę gdy zamieszkuje na dworze Talima, mieszkając pośród znienawidzonych stworzeń odczuwa lęk o swoje życie. Nie boi się jednak podjąć ryzyka w imię uczucia, nie zostawia spraw w innych rękach, woli stawić czoło trudnością niż czekać na to co jej los przygotował. Dziewczyna ma też wady i odczuwa strach co dodaje jej autentyczności i łatwiej się utożsamiać z nią.

Sarah J. Maas zachwyciła mnie światem przedstawionym w książce. Najbardziej podobały mi się istoty z Prythianu i ten świat który jest przepaścią w stosunku do świata ludzi. Autorka ma ogromny dar do przekazywaniu opisu za pomocą słów, każdy fae był tak zobrazowany że nie trudno było sobie ich wyobrazić. Nie pomijała najdrobniejszego szczegółu, ani tego że ta postać pojawia się tylko na chwilę. W świecie fantastyki takie opisy są bardzo ważne, pozwalają czytelnikowi bardziej zagłębić się w lekturę oraz cieszyć się czytaniem bez zastanawiania się o co chodzi. Sarah J. Maas ma duży plus u mnie za to.

Czytając miałam wrażenie że autorka nawiązuje do Pięknej i Bestii, jest bardzo dużo podobieństw ale to jednak nowsza i bardziej przerobiona wersja. Polecam!

poniedziałek, 20 marca 2017

Tess Gerritsen "Grzesznik"

Lubię sięgać po kolejne książki sprawdzonych autorów, tym razem w moje ręce wpadła książka "Grzesznik" Tess Gerritsen. Jest to kontynuacja losów detektyw Rizzoli ale także rozwinięcie wątku Maury Isles. Te dwie tak bardzo różne od siebie kobiety połączy ze sobą dziwna więź i razem będą chciały rozwiązać sprawę.

Maura Isles była w trakcie autopsji w prosektorium kiedy zadzwoniła detektyw Jane Rizzoli. Doktor Isles dostała wezwanie do Klasztoru Sióstr Najświętszej Maryi od Bożej Światłości gdzie popełniono morderstwo. W kaplicy znajdują się zwłoki młodej nowicjuszki siostry Camilli, gdzie morderca wielokrotnie uderzał nieznanym narzędziem w głowę powodując jej śmierć. Jest też druga ofiara szaleńca, siostra Ursula która została zaatakowana w ten sam sposób co młodsza zakonnica ale przeżyła atak i została zabrana w stanie ciężkim do szpitala. Detektyw Rizzoli rozpoczyna śledztwo które komplikuje się jeszcze bardziej po przeprowadzeniu autopsji ofiary.

Tymczasem doktor Isles udaje się do szpitala gdzie zabrano ranną zakonnicę. Siostra Ursula przeszła dość skomplikowaną operację i znajduje się w głębokiej śpiączce oraz oddycha za pomocą aparatury. Jest jedynym świadkiem tego co zaszło w kaplicy, więc wszyscy mają nadzieję że uda się jej odzyskać przytomność. Prowadząc to śledztwo Isles i Rizzoli napotykają na swoje drodze dodatkowe komplikacje znajdujące się w swoim życiu osobistym, które tylko z pozoru nie mają wpływu na nie i prowadzone dochodzenie.

Autorka od początku intryguje fabułą, która rozbudza apetyt na czytanie, a dalej jest jeszcze lepiej, zwłaszcza w momencie gdy następuje zaskakujący zwrot akcji. Podoba mi się rozbudowanie całej fabuły, wystąpienie kilku różnych wątków oraz brak motywu i podejrzanego. Wszystko zostało dobrze skonstruowane i widać że autorka rozwija swoje umiejętności pisarskie. Tym razem oprócz śledzenia policyjnego dochodzenia poznajemy też życie prywatne doktor Isles i detektyw Rizzoli. Dość umiejętnie połączenie wątków miłosnych i filtrów z wykonywanymi czynnościami policyjnymi, wyszło to dość naturalnie i nie ma w tym sztuczności.

Mam wrażenie że dopiero ta książka tak naprawdę rozpoczyna cykl książek o Rizzoli i Isles. W pierwszej części Rizzoli pojawia się jako jedna z wielu i dopiero w drugiej części wysuwa się na pierwszy plan, natomiast o doktor Isles słyszymy już w drugiej książce ale to jest postać drugoplanowa. Obie panie znają się z racji pełnienia obowiązków służbowych i takie stosunki między nimi panują ale do czasu. To śledztwo zmienia ich relację, począwszy od spotkania na miejscu zbrodni, aż do osobistych wyznań które padają w nietypowych okolicznościach.

Jane to kobieta z charakterem która jest bardzo wybuchowa, nie przejmuje się swoim wyglądem i ciągle musi dawać z siebie więcej żeby udowodnić że jest dobrym śledczym. Natomiast Maura jest opanowana, rzeczowa i konkretna, niektórzy mówią o niej że jest zimna i perfekcyjna. Jakoś ciężko wyobrazić sobie że coś może połączyć obie te panie, ale jednak. Tess Gerritsen pokazała jak powoli rodzi się przyjaźń która nie jest łatwa gdy zderzają się z sobą tak różne charaktery.

Po raz kolejny autorka nie szczędzi nam dokładnych opisów z przeprowadzonych autopsji. To już chyba znak rozpoznawczy Gerritsen która nie boi się pisać o mocnych rzeczach ale bardzo istotnych dla śledztwa. Aż mnie w pewnym momencie ciarki przeszły gdy Maura odkrywała tajemnice zostawione przez zwłoki jednej z ofiar, nie zdradzę co to było by nie uprzedzać faktów.

Po skończeniu "Grzesznika" mam ochotę od razu sięgnąć po kolejną część, tak autorka rozbudziła moją ciekawość odnośnie kolejnych losów głównych bohaterek. Książka warta przeczytania, polecam!

czwartek, 16 marca 2017

S.J. Kincaid "Diabolika"

Książka zauroczyła mnie okładką, piękny motyl na białym tle i tytuł który nic mi nie mówi. Nie mogłam przejść obok niej obojętnie, zwłaszcza że nazwisko S.J Kincaid też nie jest mi znane. Książkę przeczytałam dość szybko, ale czy zawartość urzeka mnie tak jak okładka?

Senator von Impirian wraz z żoną chcąc zapewnić ochronę swojej córce postanawiają sprawić jej diabolikę. Istota ta jest hodowana i szkolona od powstania, wszystkie cechy które posiada nadane są tylko po to by zapewnić bezpieczeństwo Sydoni. Po zdaniu testu Nemezis zostaje zaprogramowana tak by kochać tylko dziewczynę, a wszystkich którzy będą chcieli zrobić jej krzywdę zabić. Mijają lata i dziewczęta razem dorastają i nic się nie dzieje do momentu gdy Imprian naraził się samemu cesarzowi.

Cesarz postanawia zabić wszystkie diaboliki dla dobra społeczeństwa ponieważ wykonując swoją misje sieją spustoszenie i często mordują całe rodziny. Senator postanawia nie posłuchać rozkazu, zamieszkując tak daleko od cesarza nie spodziewa się kontroli. Nemezis żyje ale jej życie wisi na włosku gdy z kosmicznych odmętów wynurza się niezapowiedziany statek agenta cesarza. Przybyły inkwizytor ma jeszcze jedno zadanie, jest wyszkolonym kapłanem do tępienia pogaństwa i egzekwowania religijnych edyktów Helionu, a sam senator znany jest zamiłowania do wiedzy do której nie powinien mieć dostępu. Gdy wydaje się, że kryzys zostaje zażegnany senator sprzeciwia po raz kolejny cesarzowi w zamian ten żąda aby Sydonia przybyła na jego dwór w roli zakładniczki. Matriarchini wpada na śmiały plan który ma ochronić jej córkę ale w wyniku wpadki wszyscy poniosą śmierć.

"Diabolika" jest to książka z gatunku fantasty dla młodzieży. Bardzo lubię po takie książki sięgać bo dość często można trafić na fajne perełki. Akurat ta pozycja do takich się nie zalicza a po jej przeczytaniu moje uczucia są mieszane. Książka nie porywa, czytając ja miałam wrażenie że jest nijaka, bezbarwna i bez uczuć. Wątek romansu bez iskier, taki bezosobowy jako dodatek do całości. Fabuła początkowo zapowiadała się ciekawie ale z czasem mogłam przewidzieć co będzie dalej. Pomysł na książkę bardzo fajny ale brakło mi jej wykończenia i dopracowania.

Plusem jest próba wykreowania nowego świata przez autorkę, chciała stworzyć coś innego co pasuje do jej wizji. Dobre połączenie nowoczesności z starodawnym rządzeniem państwa. Mamy tu cesarza, inkwizytora, senatora, kasty społeczne, poddanych i rebeliantów co kojarzy nam się z czasami rzymskimi, a z drugiej strony nowoczesność i postęp: statki kosmiczne, podróże między planetami, genetyczne modyfikacje. W wizji autorki kosmos gra dużą rolę, elity mieszkały na statkach kosmicznych gdzie się żyło lepiej, natomiast ci biedniejsi musieli żyć na planetach, gdzie były bardzo ciężkie warunki. Po uderzeniu supernowej większość wiedzy przepadło, a to co przetrwało zostało zakazane. Powstał też nowa religia która swoje wierzenia opierała właśnie na kosmosie, a kto nie chciał się podporządkować został zmuszany do przyjęcia nowej wiary i tu mamy kolejne skojarzenia z historią.

Nowy świat to też nowe słownictwo i nazwy własne, tu od samego początku autorka nimi nas zasypuje. Dopiero po dłuższej chwili można było się połapać co i jak, ale też nie wszystko można było zrozumieć. Brakowało mi tu wprowadzenia do tego świata, krótkiego wyjaśnienia albo też słowniczka lub mapki. Jedynie zostało bardzo dobrze wyjaśnione to pojęcie diabolik.

Diabolików nie można zaliczyć do rasy ludzi bo nimi nie są, choć z wyglądu ich przypominają. Oprócz wyglądu diabolik posiada ludzkie DNA ale na tym kończy się podobieństwo. Diaboliki to sztucznie zaprogramowane istoty które są zdolne do bezgranicznego okrucieństwa i stu procentowej lojalności do człowieka który jest ich panem. Diaboliki powstały tylko po to by zapewnić bezpieczeństwo jego właścicielowi, a gdy tylko wyczuje jakieś zagrożenie to zabija z zimną krwią. Istoty te nie mają uczuć, nie potrafią kochać nikogo innego oprócz osoby dla której zostały zaprogramowane. Nie łatwo jest je zabić, trucizny na nie nie działają bo są maszynami do zabijania tylko Nemezis jest inna, jest wyjątkowa.

Nemezis jest bardzo zagadkową postacią z jednej strony zabija z zimą krwią a z drugiej odnajduje w sobie coś o czym inne diaboliki nie mają pojęcia. Nie ma jak tu utożsamiać się z bohaterką która jest morderczynią i do życia została powołana tylko w jednym celu. A z drugiej strony Nemezis powoli odkrywa w sobie ludzkie uczucia które dla jej gatunku tak naprawdę nie istnieją i czuje to sama z siebie a nie dlatego że ją tak zaprogramowali. Pojawienie się Tyrusa Domitriana zmienia coś w niej samej, nie posiadając ludzkich cech nie użala się nad sobą tylko patrzy na wszystko z szerszej perspektywy i zaczyna jej zależeć nie na jednym człowieku tylko na całej ludzkości.

Podsumowując książka jest na przyzwoitym poziomie, do kilku rzeczy się przyczepiłam ale to wszystko jest do dopracowania. Podobał mi się świat w jakim cała ta historia się toczy i on najwięcej zbiera u mnie punktów.

poniedziałek, 13 marca 2017

Chris Carter "Egzekutor"

"Egzekutor" to kolejny tom przygód Roberta Huntera, detektywa z sekcji specjalnej wydziału zabójstw policji zajmującej się seryjnymi mordercami i zabójstwami o szczególnym znaczeniu w Los Angeles. Chris Carter już w pierwszej części postawił sobie wysoko poprzeczkę i miałam nadzieję że druga cześć będzie na takim samym poziomie albo jeszcze lepsza.

Młody chłopiec Hermano służy do mszy w kościele pod wezwaniem Siedmiorga Świętych. Jak co rano za piętnaście piąta udał się do kościoła aby sprawdzić czy wszystko jest przygotowane do porannej mszy. Pierwszą rzeczą którą w kościele zastał to zdemolowany ołtarz, a następnie dopiero zobaczył zwłoki przypominające diabła. Morderca zamordował księdza na posadzce obok konfesjonału, na dodatek odciął mu głowę a na jej miejsce wcisnął głowę psa. To nie koniec, wszędzie są ślady krwi rozchlapane przez sprawce i wygląda na to że morderca pił krew ofiary a na ciele widnieje liczba trzy napisana krwią.

Na celowniku Roberta Huntera i Carlosa Garcia znalazł się kolejny morderca. Śledztwo jest trudne, bo śmierć ofiary przypomina morderstwo rytualne, ale cyfra oznacza że to nie pierwsza ofiara. Policjanci muszą odnaleźć pozostałe ciała ale wkrótce znajdują zwłoki z cyfrą cztery. Nie wiadomo jaki jest związek pomiędzy ofiarami a każda kolejna ofiara jest w inny sposób mordowana. Sprawca zna największe lęki swoich ofiar i tak inscenizuje scenę zbrodni aby te koszmary spełnić. Czy uda się powstrzymać mordercę?

Tak samo jak w poprzedniej części Carter zaczyna od mocnego akcentu. Napięcie jest bardzo odczuwalne przez czytelnika a akcja nie zwalnia ani na krok. Rozdziałów jest dużo ale każdy jest krótki i spójny zawierając tylko to co jest potrzebne bez zbędnych dłużyzn. Każdy rozdział kończy się tak że czytelnik musi się dowiedzieć co będzie dalej, nie da się odłożyć książki na bok.

Po raz kolejny morderca zaskakuje pomysłowością w aranżacji scen zbrodni. Każde popełnione morderstwo jest inne niż poprzednie, bo każdy z zamordowanych boi się czegoś innego. Sprawca musi jakoś znać swoje ofiary ale detektywi nie mogą znaleźć związku pomiędzy nimi. Autor w drugiej części tak jak w pierwszej powtórzył piętnowanie ofiar, tylko tym razem sposób w jaki to robi jest inny. Carter przeprowadza też głęboką i dokładną psychoanalizę mordercy, poznajemy motywy które popchnęły go do zamordowania tych wszystkich ludzi. Aż dziwi że tyle zła siedzi w drugim człowieku i trawi go przez ten cały czas aż nie znajdzie ujścia.

Nie za bardzo podobało mi się wprowadzenie wątku z dziewczyną która miała wizje. Nastolatka która uciekła z domu zgłasza się na policje i informuje że posiada wiadomości które być może pomogą w śledztwie. Detektywi nie mają zbyt dużo punktów zaczepienia i postanawiają wykorzystać wiedzę dziewczyny w dochodzeniu. Owszem spotkałam się kilka razy z taki motywem ale w tym przypadku odniosłam wrażenie że jest to trochę niedopracowane, zabrakło mi tu czegoś.

W tej części brakowało mi większego wyeksponowania bohaterów. Hunter i Garcia przewijali się gdzieś z tyłu, bez uczuć i tylko tak jak by byli dodatkiem do toczącego się śledztwa.

W mojej ocenie książka dobra, troszkę gorsza od pierwszej części ale mam nadzieję ze autor się dopiero rozkręca. Mimo drobnych minusów warto sięgnąć po książkę.

niedziela, 12 marca 2017

Chris Carter "Krucyfiks"

"Krucyfiks" to bardzo wciągająca książka, z dosadnymi scenami zbrodni i genialnym detektywem który jest najlepszym śledczym w Los Angeles. Od pierwszej strony Carter angażuje nas w skomplikowane dochodzenie mające na celu złapać seryjnego zabójcę, który dość umiejętnie umyka policji.

Policja dostaje anonimowy telefon w którym informator mówi o znalezionych zwłokach. Patrol udaje się do parku narodowego Los Angeles National Forest i dokonują makabrycznego odkrycia. Wkrótce na miejsce przybywa ekipa kryminalistyków, patolog i Robert Hunter wezwany przez swojego przełożonego. Ofiarą jest młoda kobieta którą przed śmiercią okrutnie torturowano, wręcz zdarto z niej skórę. Widok jest dość makabryczny, zwłaszcza że ofiara została przywiązana za nadgarstki do dwóch równoległych belek i ustawiona tak jak by się modliła, a na dodatek wszystko widziała co z nią robił sprawca w lustrze powieszonym po przeciwnej stronie. A to jeszcze nie koniec, morderca zostawił swój podpis i dlatego detektyw Hunter został wezwany.

Śledztwo się komplikuje za sprawą tajemniczego symbolu podwójnego krzyża zostawionym na karku jako podpis, zwłaszcza że morderca który tak oznaczał swoje ofiary został już złapany. Krucyfiks bo tak media ochrzciły wtedy mordercę przed dwoma laty został schwytany i stracony za swoje czyny. Osobą która wtedy prowadziła dochodzenie był właśnie Hunter z ówczesnym partnerem i mimo ich wątpliwości co do sprawcy prokurator oskarżył podejrzanego i doprowadził do skazania go. Teraz po raz kolejny wątpliwości wróciły, śledczy muszą zadać sobie pytanie czy to robota naśladowcy który jakimś cudem dotarł do akt sprawy i zna szczegóły zbrodni które były znane tylko kilku osobą czy też prawdziwy Krucyfiks powrócił. I co z mężczyzną skazanym na śmierć, zginął choć był niewinny?

Książka od pierwszej strony porywa, zaczyna się od mocnego kopa, potem jest jeszcze bardziej drastycznie. Akcja dynamiczna, nie zwalnia ani na chwilę, ciągłe zwroty akcji i dobrze utrzymane tempo, po prostu nie da się od niej oderwać i aż dziwi że ta książka to dopiero debiut autora. Dodatkowo autor nie szczędzi czytelnikowi makabrycznych opisów zbrodni, są dość realistyczne a pomysłowość w tym kierunku mordercy zdumiewa. Ofiary bardzo cierpią bo morderca nie zna słowa litość, a sceny zbrodni są tak zaaranżowane że nawet weterani zielenieją na ich widok.

Autor posiada dość dużą wiedzę kryminalistyczną i patologiczną. Bardzo umiejętnie ją połączył z fabułą co daje nam efekt autentyczności. Wiedza techniczna jest wyważona, jest jej tyle żeby zrozumieć o co chodzi ale nie dać efektu znudzenia. Oprócz tego Carter wyposażył głównego bohatera w niecodzienną broń. Hunter za pomocą mowy ciała i umiejętności obserwacji otoczenia potrafi wysunąć odpowiednie wnioski tyczące się konkretnej osoby lub jej zamierzeń. To zaskakujące, że za pomocą jednego spojrzenia można tyle dowiedzieć się o drugim człowieku. Bardzo przydatna umiejętność i w trakcie śledztwa bohater nie raz z niej skorzysta.

Kolejnym plusem tej powieści są bohaterowie. Każda z postaci jest dość dobrze nakreślona, nie tylko fizycznie ale też autor nie pominął ich cech charakterystycznych czy środowiska z których się wywodzi. Dodatkowo co jakiś czas nawiązywał do ich aktualnego życia osobistego. Hunter wraz z partnerem wspaniale się uzupełniali i wspólnie jako detektywi posuwali śledztwo na przód.

Finał dość zaskakujący i robiący wrażenie.

Chris Carter wędruje na półkę moich ulubionych autorów, na pewno w niedługim czasie sięgnę po następne tomy przygód Roberta Huntera. Bardzo polecam!!

czwartek, 9 marca 2017

Charlotte Link "Złudzenie"

Jedną z lepszych autorek thrillerów jest właśnie Charlotte Link. Sięgając po jakąkolwiek książkę musimy się przygotować na dobrą rozrywkę. Tak samo było i w tym przypadku. "Złudzenie" to książka mówiąca o tym jak poukładane życie może się rozsypać jak domek z kart.

Madame Raymond wraz z córeczką Bernadettą spędzają wakacje w Prowansji. Jest wdową, jej mąż Jacques zmarł cztery lata temu a ona do tej pory nie otrząsnęła się z depresji. Żyje w zawieszeniu i funkcjonuje tylko dlatego aby móc zapewnić córce byt. W poprzednie wakacje w jej sercu zagościł promyk nadziei na nowe uczucie które po roku znajomości niestety nie przetrwało z jej strony. A teraz tu w środku nocy tchnięta przeczuciem budzi się bo czuje czyjąś obecność. Niestety to nie są nocne koszmary ale brutalna prawda, on tu jest i nie zamierza puścić płazem jej odrzucenia.

Peter Simon na pierwszy rzut oka ma udane życie. Ma żonę i córkę które czekają na niego w domu, firmę której jest właścicielem oraz czas na przyjemności. Aktualnie wybiera się do Prowansji na ryby z przyjacielem ale znika zaraz po przyjeździe na miejsce. Tknięta przeczuciem Laura po tym jak nie może się z nim skontaktować postanawia dowiedzieć się co się stało. W tym momencie okazuje się że jej życie jest złudzeniem, a jej mąż draniem.

Pierwszą część książki można potraktować jako prezentacja bohaterów. Autorka opisuje ich wygląd zewnętrzny i psychiczny oraz pokazuje motywy dlaczego znaleźli się w tym miejscu i w tej historii. Odniosłam wrażenie że każdy z nich w różnym stopniu nie był zadowolony ze swojego życia, żyli marzeniami a nie skupiali się na tym co mają i co tak naprawdę mogą osiągnąć. Także małżeństwa i związki nie były udane, wszystko autorka widziała w czarnych barwach i się rozsypywały. Trudno znaleźć tu jakiś pozytywny przykład i cała książka emanuje tymi negatywnymi uczuciami.

W drugiej części akcja trochę przyspiesza, choć ogólnie w całej książce dość wolno się toczy. Intryga dość ciekawa, co jakiś czas dowiadywaliśmy się nowych faktów które komplikowały fabułę. Autorka w dość zawiły sposób połączyła relacje postaci, czasami przypominało to dramat. W miarę szybko dowiadujemy się kto jest czarnym charakterem, ale motywy jego postępowania dopiero bliżej końca nabierają na znaczeniu. Finał dość dramatyczny.

Główną bohaterką jest Laura Simon, związała się z Paulem po jego rozwodzie z pierwszą żoną. Na początku pomaga mężowi w prowadzeniu firmy, a po urodzeniu córki zajmuje się tylko jej opieką. Z czasem już się przyzwyczaiła że ona jest w domu a mąż zajmuje się sprawami finansowymi. Niestety po zaginięciu Paula jej całe dotychczasowe życie legło w gruzach, odkrywa machlojki męża, a im głębiej kopie tym więcej jego kłamstw wychodzi na jaw. Nie dość że musi ratować dom i firmę to jeszcze odnaleźć męża i domagać się od niego wyjaśnień.

Tematem przewodnim książki były trudne relacje międzyludzkie. Bohaterowie zmagali się z samotnością, nawet będąc w związkach, obsesją i złością. W książce ciężko odnaleźć pozytywne emocje, oprócz Laury która w miarę szybko postanowiła wziąć życie w swoje ręce, reszta wolała trwać w zawieszeniu mimo, że nie jest dobrze. Dopiero dramatyczne wydarzenia zmuszają ich do zastanowienia się nad swoim życiem i podjęciem jakichkolwiek działań.

Książka ogólnie fajna, bez większych uniesień ale dość wciągająca.

piątek, 24 lutego 2017

Rachel Abbott "Obce dziecko"

"Obce dziecko" Rachel Abbott to czwarty tom przygód inspektora Toma Douglasa ale jako pierwsza książka wydana po polsku. Każda z tych książek jest odrębną historią, więc jeśli przeczytamy ją pierwszą (tak jak ja to zrobiłam) możemy spokojnie sięgnąć po następne.

Caroline Joseph wraz z córką Natashą wracają z rodzinnego spotkania. Mąż Caroline David nie pojechał z nimi ponieważ nie przepadał za rodziną żony. Będąc niedaleko domu Caroline dostrzega samochód stojący w poprzek drogi, myśląc że to wypadek chce się zatrzymać i udzielić pierwszej pomocy. Nagle dzwoni telefon i tajemniczy znajomy z przeszłości ostrzega Caroline przed niebezpieczeństwem. Niestety dochodzi do wypadku w którym Caroline ponosi śmierć a Tasha znika. Gdzie jest Natasha?

Główny inspektor Tom Douglas wraca do pracy po urlopie, dopisuje mu świetny humor ale do czasu. Tom wraz z koleżanką dostają zgłoszenie o znalezieniu zwłok. Okazuje się że ofiarą jest nastoletnia dziewczynka ubrana tylko w koszulę nocną choć temperatura waha się w okolicach zera. Zwłoki leżą porzucone od kilku dni, na pierwszy rzut oka nie widać przyczyny zgonu. Śledztwo rusza pełną parą, policjanci chcąc odkryć tożsamość ofiary przeglądają akta zaginionych dziewczynek. Wkrótce w domu Emmy i Davida Joseph pojawia się kolejna dziewczynka, jest to Natasha zaginiona córka Davida i jego pierwszej żony Caroline. Nie było jej przez sześć lat i nie chce powiedzieć co się z nią działo, a co gorsze wkrótce dochodzi do kolejnego porwania.

"Obce dziecko" to wspaniały thriller psychologiczny który tak pochłania, że trzeba od razu przeczytać go do końca. Autorka funduje nam koszmar każdego rodzica. Utrata dziecka jest to coś co ciężko przeżyć, nie wiadomo co się z nim dzieje, gdzie przebywa, zaprowadza czytelnika na granice obłędu. Z drugiej strony dziecko które było świadkiem jak umiera mama, zostaje wyrwane z własnego znanego świata i trafia do ludzi którzy zgotowali jej piekło oraz wyprali mózg. Nie wiadomo kto większą tragedię przeżył, zwłaszcza że po powrocie dziewczynki nie ma happy end-u tylko rozpoczyna się kolejny koszmar.

David jest w kropce, z jednej strony raduje się z powodu odnalezienia Tashy a  z drugiej nie bardzo może zrozumieć dlaczego dziewczynka go odpycha. Chcąc zasłużyć na uśmiech córki nie zauważa jej zachowania, a raczej tłumaczy to sobie że Natasha nie do końca odnalazła się w zaistniałej sytuacji. Niestety to bezgraniczne zaufanie do córki odbije mu się czkawką.

Emma to silna kobieta, choć miota się od rozpaczy po złość i bezradność. Po załamaniu szybko dochodzi do siebie chcąc jak najszybciej dowiedzieć się prawdy. Nie zakopuje głowy w piasek ale szuka różnych możliwości pozwalających na rozwiązanie sprawy. Nie waha się przed wykonaniem telefonu do znajomego z przeszłości tylko po to by poprosić go o pomoc. Od samego początku nie ufała Natashy, nie dlatego że jest córką jej męża z pierwszego małżeństwa ale dla tego że intuicyjnie wyczuwała niebezpieczeństwo. Kolejny raz kobieca intuicja okazuje się niezawodna, szkoda tylko że mężczyźni takiej nie posiadają i pozwalają się wywieźć w pole.

Gdy do rąk Toma Douglasa trafia sprawa martwej dziewczynki to on nawet się nie spodziewa że wkrótce rozpocznie się wycieczka w przeszłość. Życie prywatne inspektora już nie do końca będzie prywatne, duchy z przeszłości dadzą o sobie znać. Tom musi się jeszcze rozprawić z przeszłością swojego brata, który zginą w wypadku. Jack zostawił w spadku dokumenty po które już ktoś raz chciał się włamać,a Tom jeszcze nie zdołał ich przejrzeć.

Podoba mi się to jak autorka skonstruowała fabułę. Na samym początku nakreśliła jej ogólny zarys, z czasem czytelnik małymi kroczkami dowiaduje się kolejnych istotnych faktów które zmieniają sposób patrzenia na sprawę. Książka ma dobre tempo i trzyma w napięciu choć w połowie można domyśleć się kto za tym wszystkim stoi ale to nie przeszkadza w dalszym czytaniu. Autorka lubi podkręcać atmosferę zaskakującym wydarzeniami albo komplikuje relacje bohaterów.

Książka bardzo dobra i wciągająca, że ni chce się jej odłożyć. Polecam!

czwartek, 23 lutego 2017

Sebastian Fitzek "Pasażer 23"

Po tej książce dwa razy się zastanowię zanim wsiądę na statek wycieczkowy. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Sebastiana Fitzeka i wiem że na pewno nie ostatnie. Książka mocna i o ciekawej tematyce.

Martin Schwarz jest policyjnym psychologiem który nie boi się stracić życia więc często bierze udział w ryzykownych akcjach. Wraz z kolegami z oddziału trafiła na trop ludzi którzy wykorzystują nieletnich. Podając się za zainteresowanego chce wziąć udział w takim gwałcie na młodym chłopaku oraz zarazić go wirusem HIV. Niestety sprawy komplikują się przed samą akcją, przestępca który wcześniej został złapany i którego tożsamość Martin przeją, wysyła wiadomość do organizatora, że posiada znak szczególny. Martin niewiele myśląc sam na miejscu wyrywa sobie zęba i udaje do domu w którym miało dojść do gwałtu. Na szczęście cała akcja przebiegła bez problemów ale telefon który Martin odebrał po akcji wywraca cały świat do góry nogami.

Martin kiedyś miał żonę i syna, niestety pięć lat temu doszło do tragedii która złamała mu życie. Jego ukochana żona popełniła samobójstwo, ale wcześniej zabiła ich syna wyrzucając go za burtę. To wszystko wydarzyło się na pokładzie luksusowego wycieczkowca "Sułtan Mórz", na którym teraz Martin stoi po telefonie od starszej pani. Niedoszła autorka thrillerów twierdzi, że posiada nowe dowody w tej sprawie. Kilka tygodni wcześniej na pokładzie odnaleziono dziewczynkę która jakiś czas temu zaginęła, nikt nie wie gdzie była i co się z nią działo ale w ręce miała pluszowego misia który kiedyś należał do synka Martina. Schwarz zrobi wszystko aby dowiedzieć się co się stało z dziewczynką i jego rodziną.

"Pasażer 23" to mocny thriller psychologiczny. Bardzo ciekawa i dobrze przemyślana fabuła, wszystko razem jest  w miarę spójne i możne trochę momentami zagmatwane. Autor utrzymywał dobre tempo akcji i duży plus za nieprzewidywalność, ciężko było odgadnąć co będzie się działo na następnej stronie. Trochę brakowało mi wiarygodności w tym wszystkim, momentami fabuła była dość mocno przesadzona. Główna akcja książki toczy się na luksusowym wycieczkowcu "Sułtan Mórz", gdzie rozgrywają się dość dramatyczne wydarzenia.

Główne tematy książki to wykorzystywanie dzieci i samobójstwa. Pierwszy temat dość kontrowersyjny i budzący niesmak. Autor nie żałował dosadnych opisów po których trzeba było odłożyć książkę i dojść do siebie. Nie każdemu ta książka przypadnie do gustu, dla mnie za dużo tego było, dość mocno przesadzone i czasami niesmaczne. Kolejny temat to samobójcy którzy odbywają podróż statkiem tylko po to by wyskoczyć z niego na pełnym morzu. Jakoś nigdy nie miałam styczności z tym tematem i jeśli faktycznie coś takiego ma miejsce to współczuje rodziną którzy przez to przechodzą. Każdy z tych wątków nadaje się na osobną książkę ale autor nawet zgrabnie to połączył.

Na samym początku autor nakreślił głównego bohatera jako policjanta w gorącej wodzie kąpanego, który nie boi się ryzyka i podejmuje nieprzemyślane akcje, ale czy faktycznie tak jest? Dla mnie Martin nie jest taką osobą, miałam wrażenie że kreci się po omacku, a na rozwiązanie zagadki trafia przypadkiem. Zaprzeczeniem tego jest też to zostaje dwa razy napadnięty w chwili słabości i obrywa, dość dziwny zbieg okoliczności, że akurat w ten moment trafił sprawca i to dwa razy.

Książka mocna i dobrze się czyta, ale nie powaliła mnie na kolana, ja oceniam ją jako raczej dobrą.

PS: Zastanawiam się nad wprowadzeniem skali według której będę oceniać książki. 

wtorek, 21 lutego 2017

Harlan Coben "Nieznajomy"

Harlan Coben to jeden z moich ulubionych pisarzy. Przeczytałam jego większość książek a najbardziej lubię serię z Myronem Bolitarem. Cobena cenie za to że każda jego książka jest dobrze przemyślana, zaskakująca i ma to coś co przyciąga czytelnika. "Nieznajomy" to najnowsza powieść pisarza wydana w 2016 roku i dopiero teraz trafiła w moje ręce.

Nieznajomy pojawia się na spotkaniu rodziców dzieci grających w lidze lacrosse. Jest to młody człowiek nie rzucający się w oczy i jakoś nie pasuje do zebranego towarzystwa. Dosiada się do prawnika Adama Price który przyszedł na spotkanie za żonę i zdradza mu jej tajemnicę. Kilka lat temu Corinne podejrzewała Adama o romans więc udawała, że jest w ciąży oraz że ją poroniła. Poddaje też w wątpliwości ojcostwo Adama, niestety to nie są tylko pomówienia. Nieznajomy wskazuje gdzie Adam powinien szukać dowodów i znika zasiewając wątpliwości. Adam domaga się odpowiedzi od żony, niestety ta nie pojawia się na umówionej kolacji i nie wyjaśnia czemu tak postępowała. Okazuje się, że Corinne uciekła zostawiając dzieci i Adama. Wkrótce na jaw wychodzą kolejne tajemnice które mogą zniszczyć dobre imię rodziny Price. Adam rozpoczyna swoje śledztwo, chce wiedzieć kim jest Nieznajomy i gdzie uciekła Corinne.

Tymczasem w innym mieście Nieznajomy zdradza tajemnicę rodzinną Heidi Dunn. Heidi po szoku dochodzi do siebie i próbuje ratować honor rodziny, niestety nie wie że odwiedziny Nieznajomego będą miały dla niej katastrofalne zakończenie. Jest ktoś kto zrobi wszystko aby dowiedzieć się kim jest Nieznajomy i dla kogo pracuje, nie cofnie się przed niczym, nawet przed morderstwem. Do sprawy włącza się Johanna Griffin przyjaciółka zamordowanej a jednocześnie policjantka z lokalnego komisariatu. Jej prywatne śledztwo idzie w innym kierunku niż oficera prowadzącego sprawę. Johanna dociera do Adama i chce wraz z nim nawiązać współpracę. Czy Corinne się odnajdzie? Kto jest mordercą?

"Nieznajomy" jest to thriller gdzie akcja rozgrywa się w małym miasteczku. Początek dość mocny z dobrze skonstruowaną fabułą ale im bliżej końca tym większe czułam rozczarowanie. Odniosłam wrażenie że ta powieść jest jednak niedopracowana. Zabrakło mi tu zwrotów akcji, fałszywych tropów czy też dreszczyka emocji. Całość czyta się lekko i szybko, ale momentami zastanawiałam się czy to faktycznie Coben napisał. Dla mnie nie do końca przekonujące motywy i działania bohaterów, dość mocno naciągane. A szkoda bo początek zapowiadał świetną książkę a momentami powiewało nudą.

W książce dużo jest o sekretach, tajemnicach które są bardzo głęboko skrywane, nawet przed najbliższymi członkami rodziny. A im dłużej je ukrywamy to bardziej ranimy tych których kochamy, bo gdy wychodzi na jaw nie zawsze da się wszystko naprawić. Wystarczy dosłownie jedna chwila aby wywrócić całe życie do góry nogami. Aby do tego nie dopuścić człowiek zdolny jest nawet do zabójstwa.

Autor porusza też kwestie tego że w internecie nie jesteśmy anonimowi. Nasze działania zawsze zostawiają ślad, nawet wtedy gdy my sobie tego nie życzymy. Dla Nieznajomego internet to kopalnia wiedzy o innych, poznaje sekrety z którymi może zrobić wszystko. Taka zabawa w boga, ja ci powiem tajemnicę i zniszczę to co do tej pory myślałeś. Dość okrutna gra, ale jeśli na tym można zarobić i według Nieznajomego naprawić krzywdy to czemu się w to nie angażować.

Co do bohaterów to dla mnie dość nijacy, zabrakło mi tu mocnej osobowości. Ani nie zachwycają, ani nie zapadają w pamięć. Nawet Adam był dość przeciętny, taki sąsiad z naprzeciwka niczym się nie wyróżniający. Brakowało mi jego zdecydowania, miałam wrażenie że się miota i sam nie wie co dokładnie ma zrobić. Autor też sam sobie przeczył, nawiązywał do wartości rodzinnych ale tak naprawdę liczył się prestiż, elitarność, szpan, no i kasa. Co z rodziną mało ma wspólnego ale za to jest świetną wymówką morderstwa.

Trochę się zawiodłam zwłaszcza na zakończeniu ale mam nadzieję że autor w najbliższym czasie wyda nową książkę z mocnym akcentem. "Nieznajomego" oceniam dobrze ale z minusem i czekam na więcej.

czwartek, 16 lutego 2017

Lisa De Jong "Kiedy pada deszcz"

"Kiedy pada deszcz" to książka o tym jak jedna sytuacja może zniszczyć komuś życie. Jak ciężko się pozbierać po doznanej krzywdzie i jak trudno powrócić do normalności. A gdy już jakimś cudem to się uda, spada na nas kolejny cios po którym można już się nie pozbierać. Ta książka jest o życiu w którym są i te dobre chwile i te złe które by się chciało zapomnieć, ta książka jest o wielkiej miłości, przyjaźni i zaufaniu.

Kate Alexander była wesołą siedemnastoletnią dziewczyną mieszkającą w małej miejscowości Carrington. Wychowywała ją mama, która wiążąc koniec z końcem pracowała na dwóch etatach. Kate uczyła się w szkole i wraz ze znajomymi a wolne popołudnia spędzała z przyjaciółmi. Tego dnia po meczu wybrała się z przyjaciółką Morgan na ognisko, która dość szybko zniknęła wraz ze swoim chłopakiem. Dziewczyna siedziała przy ognisku, pogoda się popsuła, zrobiło się zimno i w tym momencie przysiadł się Drew, miejscowa gwiazda futbolu i przystojniak w którym podkochiwały się wszystkie dziewczyny. Drew był miły i podstępem zwabił ją do swojego domu, potem Kate poznała jego drugie oblicze które odmieniło jej życie.

Mijają dwa lata, Kate nie doszła do siebie po traumie, unika wszystkich znajomych oprócz swojego przyjaciela Beau. On też niedługo wyjedzie, wybiera się na studia do miasta oddzielonego pięć godzin drogi od Carrington. Kate zostanie sama, nie jest już tą dziewczyną co była, boi się wszystkiego, nawet na studia nie poszła bo obawia się rówieśników. Tak się dzieje do czasu aż w miasteczku pojawia się on. Pewnego dnia w kawiarni gdzie pracuje Kate pojawia się Asher Hunter i już nic nie będzie takie same.

Piękna historia, pełna uczuć i wielkiej miłości która potrafi wszystko znieść. Asher i Kate są po przejściach, oboje skrywają głębokie rany i tajemnice. Każde z osobna nie cieszy się życiem ale razem mogą wiele. Asher wyjawia swój sekret bo nie mógł znieść jej cierpienia, a pod wpływem jego wyznania Kate otwiera się po raz pierwszy po traumatycznych wydarzeniach i opowiada co się stało. Złączeni tajemnicą i uczuciem które pojawia się między nimi odzyskują radość z życia. Było już tak pięknie ale chłopak nie zdradził Kate wszystkiego. Los dał im czas na odzyskanie wiary aby mogli się przygotować na to co ma nadejść.

Ta książka wzbudziła we mnie sporo uczuć. Lisa De Jong sprawiła ze płakałam i śmiałam się wraz z bohaterami, a potem wraz z Kate zadawałam sobie pytanie dlaczego tak musi być. Już sam początek był trudny, to co spotkało Kate było dość traumatyczne, zwłaszcza że to młoda dziewczyna która stoi na progu dorosłości. Asher to właściwy człowiek na właściwym miejscu, taka bratnia dusza która leczy ciało i duszę. Zjawił się w odpowiedniej chwili i małymi kroczkami łata rany. Podziwiam za wiarę i wytrwałość, za to że się nie poddał i bardzo żałuje, że to tak się skończyło. Przez ten czas dziewczyna przechodzi cały kalejdoskop uczuć, od strachu i poczucia winy, po szczęście i miłość aby zakończyć na bólu i tęsknocie. Wszystko jest tak realistycznie napisane, że czytelnik czuje że sam przechodzi taką samą drogę i że te uczucia należą do niego.

Beau to najlepszy przyjaciel Kate, ale czy tylko przyjaciel? Dziewczyna ma w nim oparcie i jako jedyny może się do niej zbliżać. Chłopak jednak czuje coś innego, chciałby wyjechać z nią na studia ale Kate ma inne plany. Nie chce go ograniczać, każe mu wyjechać i żeby nie zważał na jej osobę. Już rozstanie jest dla nich bardzo trudne, a potem jest jeszcze gorzej gdy Kate ignoruje jego telefony. Pojawienie się Ashera kończy to co było między nimi, nie potrafią utrzymać tej przyjaźni, a gdy dziewczyna potrzebuje wsparcia przyjaciela nie otrzymuje go. Dla Kate Asher i Beau są najważniejszymi mężczyznami w życiu ale tylko jednemu z nich może oferować serce a drugiemu tylko przyjaźń.

Fabuła książki nie jest zbyt oryginalna, ale sposób jej przedstawienia powala na kolana. Autorka skupia się na miłości, przyjaźni i zaufaniu, wartościach które są w dzisiejszych czasach są bardzo cenne. W czasach globalizacji tracą one na wartości a przecież miłość to piękno i dążenie do harmonii we dwoje, dzielenie trosk i wspólne pokonywanie przeszkód. Zaufanie to podstawa związku, wiara w drugą osobę i w to że nigdy nas nie zwiedzie. Przyjaźń to głęboka relacja pomiędzy dwiema osobami które zawsze mogą na siebie liczyć. Miłość, przyjaźń i zaufanie to skarb który trzeba strzec bo jak się je straci to bardzo trudno jest je odzyskać.

I na koniec przepiękny cytat z książki, który wiele wyraża i bardzo zapada w pamięć: "Kiedy pada deszcz. Pamiętaj o mnie, Kate..."

Jeśli kogoś urzekła książka Jojo Moyes "Kiedy się pojawiłeś" to "Kiedy pada deszcz" też mu skradnie serce. Według mnie nawet jest jeszcze lepsza. A karton chusteczek obowiązkowy bo łzy będą się lały strumieniami. Bardzo polecam!!

środa, 8 lutego 2017

Natasza Socha, Magdalena Witkiewicz "Awaria małżeńska"

Co za książka, siedziałam, czytałam i płakałam ze śmiechu. Natasza Socha i Magdalena Witkiewicz napisały książkę lekką z mnóstwem humoru o relacjach damsko-męskich w krzywym zwierciadle. Coś co trzeba wziąć do ręki i przeczytać.

Koniec miesiąca był wyjątkowo pechowy dla pewnego kierowcy autobusu. Cały dzień składał się z drobnych niepowodzeń a wisienką na torcie był wypadek który spowodował chcąc ominąć kota. Niestety kot nie przeżył, a pasażerowie autobusu trafili do szpitala. Tak poznajemy Justynę i Ewelinę które w wyniku wypadku wylądowały na sobie przyciśnięte do szyby i z kończynami wykrzywionymi w inną stronę.

Chyba większego pecha niż Justyna i Ewelina mają ich mężowie Mateusz i Sebastian. Panowie którzy do tej pory nie brali na siebie żadnych obowiązków i żyli w swoim świecie muszą się zająć dziećmi i przetrwać ten czas gdy żony są w szpitalu. Zadanie zdaje się przerastać obu panów, zwłaszcza że od poniedziałku zaczyna się rok szkolny a oni nawet nie wiedzą gdzie ich dzieci chodzą do szkoły, a dalej będzie jeszcze lepiej.

Bardzo lubię takie książki jak ta. Czyta się ją szybko i przyjemnie, przerywając ją tylko po to by wybuchnąć śmiechem. Cała historia dość mocno podkoloryzowana ale to dodaje tylko urokowi tej książki. Bo jak co kto by nie chciał się pośmiać z zwykłych codziennych sytuacji które są wyzwaniem dla męskiej części małżeństwa? Coś co dla żony jest normalnością dla męża wręcz abstrakcją z którą nie maił nigdy nic wspólnego. Niektóre sytuacje wręcz słyszałam z ust koleżanek a z innym to w ogóle nie miałam styczności. Nigdy bym nie wpadła na to by prasować rano majtki, skarpetki i koszulki tylko po to by nie zakładać zimnej odzieży. Albo pomylić prostytutkę z panią ornitolog, bądź co bądź obie profesje zajmują się ptaszkami. Jeszcze tajemnicza zupa bouillabaisse, a to dopiero wierzchołek góry lodowej.

W dzisiejszych czasach panuje moda na bycie perfekcjonistką, nawet niektóre stacje telewizyjne promują takie działania po przez programy rozrywkowe. Społeczeństwo uważa się że kobieta ma być perfekcyjną matką, żoną, kochanką i pracownicą, jest od wszystkiego i wszystko robi. Niestety kobiety same narzuciły sobie takie role, odrzucając pomoc partnerów i rodziny, biorąc wszystko na swoje barki. Po czasie okazuje się że partnerzy w sytuacjach kryzysowych błądzą po ciemku i bez telefonu do żony nie mogą się obejść tak jak miało miejsce w powieści. A wystarczyło by przymknąć oko na drobne niedociągnięcia i angażować we wszystko całą rodzinę. Warto przewartościować sobie niektóre rzeczy by nie obudzić się z przysłowiową ręką w nocniku.

Autorki nie tylko skupiły się na relacjach damsko-męskich ale też na przyjaźni która zawiązała się w trakcie rekonwalescencji. Obie panie uziemione na dłuższy pobyt w szpitalu i mieszkając w jednym pokoju zwierzają się ze swoich problemów małżeńskich, dawnych miłościach, a nawet dzieląc się pikantnymi szczegółami życia. Nić porozumienia nawiązuje się też pomiędzy Sebastianem i Mateuszem, jako towarzysze wspólnej niedoli mają mnóstwo wspólnych tematów. Ale czy ta przyjaźń przetrwa po wyjściu ze szpitala?

Wbrew pozorom książka skłania do refleksji i zastanowienia się nad swoim życiem. Pomimo śmiesznych sytuacji i dialogów autorki poruszają dwie ważne kwestie. Pierwszą  z nich jest to czy dążąc do perfekcjonizmu nie gubimy po drodze siebie. Biorąc wszystkie obowiązki na swoje barki i patrząc na to jak widzą cię inni zapominamy o własnych potrzebach, a potem narasta frustracja i niezadowolenie z życia, związek się sypie a wystarczyłaby dobra komunikacja. Człowiek nie jest robotem, nie wykona wszystkiego doskonale, czasami warto odpuścić i zająć się przyjemniejszymi rzeczami. Drugą sprawą jest relacja ojców z własnymi dziećmi. Tata w życiu dziecka jest bardzo ważną osobą, ale dość często tak zapracowaną że w domu nie ma ochoty na nic więcej tylko odpoczynek. Jak pokazały to autorki, takie podejście powoduje że dzieci i ojcowie rozmawiają dwoma różnymi językami i nie mogą się porozumieć. Szkoda tracić tych pięknych chwil spędzonych z dziećmi bo w późniejszych latach nikt nam ich nie zwróci.

"Awaria małżeńska" jest to prześmieszna komedia obyczajowa z przesłaniem którą warto przeczytać. Polecam!

wtorek, 7 lutego 2017

Katarzyna Misiołek "Dziewczyna, która przepadła"

Ta książka mną wstrząsnęła, ciężko uwierzyć że takie historie się zdarzają, ale tak jest. Co jakiś czas media donoszą o nowym przypadku przetrzymywania kogoś, trudne do uwierzenia, ale jak najbardziej prawdziwe. Historia ta jest widziana oczami Moniki która ten koszmar przeżyła na własnej skórze, prawie osiem lat była przetrzymywana przez szaleńca i gdyby nie przypadek dalej by tam tkwiła.

Ostatni dzień w roku, Monika idzie chodnikiem gdy nagle zatrzymuje się samochód, mężczyzna prosi o pomoc, a potem już nic nie jest takie same. Dziewczyna ocknęła się w obcym domu i dopiero teraz do niej dotarło że została porwana. Dla niej zaczyna się piekło, chory psychicznie Józef ustala reguły tylko które on zna i akceptuje. Monika jest poniżana fizycznie i psychicznie, porywacz traktuje ją jak zabawkę, gwałci, bije, zamyka w piwnicy, obdziera z godności i szacunku do samej siebie. Jedna myśl tylko trzyma Monikę przy życiu, że gdzieś tam są jej bliscy i czekają na jej powrót, najbardziej tęskni za Magdą, swoją młodszą siostrą. Z dni robią się miesiące, z miesięcy lata i ten koszmar ciągle trwa.

Prawie osiem lat Monika spędziła w piekle. Wybawienie przyszło nagle, w momencie kiedy żegnała się z życiem. Słyszy czyjś głoś, potem ludzie którzy ją dotykają, karetka, szpital, w końcu mama, tata i siostra która jej nie poznaje. Szok, niedowierzanie a w końcu radość że to już koniec. Początki są bardzo ciężkie, Monika musi na nowo zacząć żyć i przestać się bać, ale czy da rade? Co z jej dawnym życiem i Jakubem?

Książka te jest kontynuacją innej książki Katarzyny Misiołek "Ostatni dzień w roku", którą recenzowałam niedawno. W poprzedniej części całą historię poznajemy za sprawą Magdy i opowieści o poszukiwaniu zaginionej siostry, bólu i nadziei jakim jej towarzyszył. Tym razem całą historie poznajemy z perspektywy Moniki, poznajemy fakty z życia dziewczyny gdy była przetrzymywana, jej uczucia i strach. Powieść ta jest bardzo emocjonującą lekturą, wręcz przerażającą, jak jeden człowiek może zrobić coś takiego drugiemu. Autorka wspaniale opisała portrety psychologiczne ofiary i jej kata, jak się zmieniają nastroje porywacza który chce mieć nieograniczoną władzę nad drugim człowiekiem i działania Moniki która za wszelką cenę chce przeżyć.

Monika z jednej klatki trafiła do drugiej. W pierwszej porwana przez chorego psychicznie Józefa tkwiła uwięziona, musiała znosić jego humory i spełniać polecenia inaczej czekała ją kara. W drugiej zamknęła ją mama i najbliżsi, nie specjalnie, raczej z troski, ze strachu przed ponownym jej zniknięciem. Niby nic wielkiego ale kontrolowanie na każdym kroku nie wpływa na Monikę dobrze, czuje się osaczona i chce się wyrwać z niej za wszelką cenę. Emocje bohaterów odbierają im czasami rozum, nie chcą krzywdzić ale krzywdzą, ból i strata były tak silne że boją się być szczęśliwi, nie mogą zapomnieć tego co było, boją się że to się powtórzy.

Monika to silna kobieta, przeszła piekło i to dosłowne. Znosiła bicie, gwałty, poniżanie, znęcanie się psychiczne ale przeżyła. Tamto się skończyło i zaczyna nowy etap w życiu, w którym nie jest łatwo się odnaleźć. Musi radzić sobie z  emocjami, pokonać strach, na nowo odnaleźć siebie, zaakceptować swój wygląd i moment życia w którym się znalazła. Te prawie osiem lat zamknięcia zmieniły ją, nie jest tą beztroską mężatką którą była, tamtego życia już nie ma i nie ma szans by do niego wrócić.  Mieszkanie w małym miasteczku też jej nie służy, każdy słyszał o jej zniknięciu i każdy jest bardzo ciekawy co się z nią działo. Wścibska sąsiadka dopytuje się szczegółów w zatłoczonym autobusie, nie zdając sobie sprawy że sprawia ból Monice. Autorka pokazuje jak po taki traumatycznym przeżyciu bohaterka odnajduje siebie i jak na nowo uczy się żyć w społeczeństwie.

Podziwiam Monikę za to że choć tak długo była zamknięta to spróbowała uciec gdy nadarzyła się okazja po wielu latach więzienia i mimo wszystko co ją spotkało to dalej żyła, choć niektórzy by wybrali inną ucieczkę od tego koszmaru. Nadzieja daje siłę, nie należy ją tracić. Polecam!!

poniedziałek, 6 lutego 2017

Katarzyna Misiołek "Ostatni dzień roku"

Okładka książki "Ostatni dzień roku" jest dość myląca, naprawdę nie spodziewałam się tego co znalazłam w środku. Powieść pełna emocji, bólu i próbie odnalezieniu się w nowej sytuacji. Gdy ktoś znika bez śladu jego bliscy poruszają niebo i ziemie aby znaleźć jakiś trop, tak też było i w tym przypadku.

Ostatni dzień roku, Magda szykuje się na wyjście na imprezę wraz ze swoim chłopakiem Bartkiem, ma mało czasu i musi się śpieszyć więc nie odbiera dzwoniącego telefonu. Ma być wspaniały sylwester w gronie znajomych i z ukochanym przy boku. Magda nawet się nie spodziewa że odgłos dzwonka do drzwi może zmienić jej całe życie.

Monika starsza siostra Magdy nie wróciła do domu. Zrozpaczony Kuba mąż Moniki wszędzie jej szuka, obdzwonił znajomych, rodziców, jego ostatnią nadzieją jest to że żona jest u siostry, ale niestety tu jej też nie ma. Po kolejnych bezowocnych poszukiwaniach w szpitalach i okolicy Kuba zgłasza zaginięcie żony na policji. Teraz liczy się każda minuta i każda informacja, choć minęło dopiero kilka godzin policja czynnie włącza się do akcji. Kilka miesięcy wcześniej Monika raz już próbowała się targnąć na swoje życie więc istnieje możliwość że teraz też chce. Czy Monika chce popełnić samobójstwo? Czy bliscy ją odnajdą całą i zdrową?

Co roku w Polsce ginie ponad 20 tys osób, już w pierwszych 24 godzinach odnajduje się około 30% zaginionych, ale im dłużej poszukiwania trwają tym maleją szanse na odnalezienie jakiegokolwiek śladu. Monika wyszła z domu, wzięła ze sobą portfel, zrobiła małe zakupy w sklepie i ostatni raz kamera monitoringu zarejestrowała ją gdy szła chodnikiem w przeciwnym kierunku niż ma mieszkanie, potem ślad się urywa. Dosłownie rozpłynęła się w mgle, nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał.

Zaginięcie osoby bliskiej zaliczane jest do jednej z najbardziej traumatycznych wydarzeń jakie mogą dotknąć człowieka. Każdy przeżywa to na swój sposób i na każdym odciska swoje piętno. Magda młoda studentka która niedawno zamieszkała z chłopakiem, otrzymuje duży cios w serce, siostra z którą bardzo jest związana zniknęła a ona nic z tym nie może zrobić. Powoli traci radość z życia, na każdym kroku szuka jej wśród przechodniów, żyje tylko myślą o zaginionej siostrze. Jej związek rozpada się, nie przetrwał tego trudnego czasu, rzuciła studia aby mieć czas na poszukiwania, życie straciło straciło sens, jest pełne bólu i rozpaczy. Rodzice, każdy z nich przeżywa to inaczej, ojciec zamyka się w sobie, matka wręcz przeciwnie, jeździ do jasnowidzów, udziela wywiadów wszystko po to by odnaleźć Monikę. Kuba wynajmuje detektywów, szuka żony w burdelach w Hamburgu i ciągle ma nadzieję jak każdy z nich, że Monika odnajdzie się cała i zdrowa. Mija dzień za dniem, potem miesiąc za miesiącem, rok za rokiem i żadnej wiadomości, zostaje tylko nadzieja.

Monika i Kuba byli uważani za idealne małżeństwo, bez skazy, bez żadnych problemów. Młodzi, zakochani w sobie i bardzo szczęśliwi. W biegu wydarzeń wychodzą na jaw tajemnice które były trzymane w czterech ścianach domu, nawet najbliżsi nic o nich nie wiedzieli. Autorka pokazuje rodzinę taką jaką jest z wierzchu wszystko pięknie a w środku ma rysy. Rodzina która miała być ostoją ciepła i bezpieczeństwa ma też inną stronę. Dla Magdy to jest szok, zastanawia się czy tak naprawdę zna ludzi których kocha, czy oni znają ją. Drugą przykrą sprawą dla Magdy jest to że najbliżsi o niej zapomnieli, rodzice wszystko podporządkowali bólowi, rozpaczy i poszukiwaniu Moniki, a ją odstawili na boczny tor, jakby mieli tylko jedną córkę. Tylko czy więzi rodzinne to przetrwają?

Autorka porusza też problem wydawania wyroku przez innych. W przypadku Kuby opinia publiczna uznała go winnego zaginięcia żony, choć nie było ku temu żadnych dowodów. Ukradkowe szepty, spojrzenia, plotki to dużo jak na człowieka który stracił żonę. Nie dość że musi sobie radzić z własnymi emocjami to jeszcze dopada go presja otoczenia, niewiele dzieli go od załamania nerwowego.

Książka porusza do głębi, tak naprawdę podobna historia możne spotkać każdego z nas w każdej chwili. Jak dla mnie powieść niesie przesłanie aby kochać to co się ma teraz, bo nigdy nie wiadomo kiedy możemy to stracić. Polecam!

czwartek, 2 lutego 2017

Remigiusz Mróż "Rewizja"

"Rewizja" to już trzecia część przygód zwariowanej pani mecenas i jej aplikanta. Wcześniej Chyłka i Zordon ze sobą współpracowali, teraz stoją po przeciwnej stronie barykady. Zapowiada się ostra wojna między nimi, ale też starzy wrogowie znów atakują.

Chyłka straciła pracę w kancelarii i jej życie nie jest takie jak wcześniej. Kiedyś ceniona pani mecenas która miała mnóstwo pracy a teraz ciężko jest jej wiązać koniec z końcem, no i jeszcze ten alkohol. Nie mogąc znaleźć pracy zatrudnia się w boksie gdzie udziela porad prawnych za 49 zł, a w czasie przerwy robi wycieczkę do sklepu po tzw. "małpkę" gdzie wypija ją w toalecie na drugim piętrze, to jest jej stała trasa, w dzień w dzień. Wystarczył jeden łyk za dużo i czerwona lampka ostrzegawcza się nie zapaliła, wobec czego Chyłka pakuje się w sprawę która wykracza po za jej boks. Jak się okazuje jej przeciwnikami będą koledzy z byłej kancelarii w tym Kordian i dawny wróg o którym nie da się zapomnieć.

Dochodzi do brutalnego morderstwa i gwałtu, okazuje się że to żona i córka robotnika z Ursynowa, który przypadkiem znalazł się obok miejsca pracy Chyłki. Ta w amoku alkoholowym podaje mu wizytówkę, sądząc że klient i tak z niej nie skorzysta. Potem sprawy potoczyły się w przyspieszonym tempie. Prokuratura postawiła mężczyźnie zarzut morderstwa, twierdzi że ma dowody choć Chyłka jest sceptyczna i sądzi że prokurator zrobił to tylko dlatego że mężczyzna jest Romem. Na dodatek towarzystwo ubezpieczeniowe odmówiło wypłaty odszkodowania, zapowiada się ostra i nierówna walka, Chyłka jest sama, a tamci mają za plecami cały sztab ludzi. Czy Chyłka wybroni swojego klienta? Czy też dobije się do dna bez możliwości powrotu?

Szczerze to nie da się nic zarzucić autorowi, każda książka to fenomen który trafia na listy bestsellerów. Jest akcja, tempo, zaskakujące zwroty akcji i zakończenie które nie łatwo przewidzieć. Na dodatek Mróz jest fachowcem w swojej dziedzinie, jako doktor nauk prawnych ma ogromną wiedzę i nie boi się jej wykorzystywać w książce. Czytając czytelnik aż sam chce wsiąść udział w sprawie, bo wszystko jest bardzo zrozumiałe i każdy kluczek prawny jest wyjaśniony bez zawiłych i skomplikowanych wyrażeń. To wszystko sprawiło że autor pisze doskonałą powieść w miesiąc spełniając oczekiwania czytelników. Zaletą jest też to że każda sprawa jest inna, choć występują ci sami bohaterowie to z książki na książkę poznajemy ich nowe oblicze.

To co bardzo lubię w książkach Remigiusza Mroza to dialogi. Doskonałe potyczki słowne, cięte riposty które bardzo zapadają w pamięć. Nie brakuje też humoru i ironii która daje pikanterii całości. Bohaterowie mają dystans do siebie i otoczenia, nie biadolą tylko robią co mają zrobić dysponując różnymi środkami. Kreacja bohaterów fenomenalna, nie da się o nich zapomnieć. Chyłka bezkompromisowa prawniczka z ciętym językiem, uparta i mimo problemów dąży do celów. Kordian ciągle się uczy, w swych działaniach bierze przykład z Chyłki ale bark mu jej uporu i determinacji, zamiast drążyć dalej temat woli pójść na kompromis.

Człowiek raz jest na górze raz na dole, Joanna Chyłka w tym momencie życia znalazła się na dole i powoli dobija dna. Alkohol dodatkowo pogłębia jej problemy, już nie jest w stanie bez niego funkcjonować. Pojawia się też jej ojciec o którym nic nie wiadomo, a sama zainteresowana nie chce z nim gadać. Przeszłość Chyłki jest bardzo tajemnicza a pojawienie się ojca zaostrza apetyt czytelnika na odkrycie jakie to tajemnice skrywa. Kordian natomiast rozwija w kancelarii skrzydła, ma nowy gabinet i nowego promotora ale  w sercu chłopaka toczy się bitwa. Podjął decyzję która otworzyła mu drzwi do kariery choć wyrzuty sumienia mu dokuczają. Spotkanie Kordian - Chyłka będzie dość burzliwe z zaskakującymi zwrotami akcji.

Autor porusza w książce temat rasizmu i dyskryminacji, jak my Polacy odnosimy się do Romów, jak ich oceniamy, krytykujemy i nienawidzimy. Romowie mają swoją społeczność, kulturę, tradycję, żyją w swoich gronie, a my nie znając jej oceniamy i mieszamy ich z błotem. Drugą sprawą dość ważną a poruszaną przez autora jest wydawanie wyroków nie znając tak naprawdę żadnych faktów oraz nagonka mediów które krzywdzą niewinne osoby i kreują rzeczywistość. W dzisiejszych czasach to praktyki dość popularne stosowane i wykorzystane do granic rzeczywistości.

Książka jak najbardziej polecam!!

środa, 1 lutego 2017

Danka Braun "Krwawy medalion"

Uwielbiam książki Danki Braun. Są lekkie, przyjemne z humorem i nutką sensacji. O rodzinie Orłowskich i jej powiązaniach można dużo powiedzieć i na pewno nie da się z nimi nudzić. Więc gdy wypatrzyłam "Krwawy medalion" to od razu po niego sięgnęłam.

Robert Orłowski wraz z rodziną bawi się na festynie w rodzinnej miejscowości żony Żurady Leśne, kiedy zaczepia go miejscowy notariusz. Okazuje się że Robert wraz ze swoją teściową otrzymują spadek po zmarłej w wyniku dziwnego wypadku Zofii Florek. Wisława Sawicka otrzymuje dwadzieścia tysięcy złotych, medalion i dom w lesie na spółkę z Robertem. Okolica jest bardzo piękna więc Orłowscy chcą zatrzymać dom jako letnia rezydencja, nawet nie przypuszczają ile ten spadek przyniesie kłopotów w rodzinie.

Marta córka Roberta wraz z mężem Markiem Bieglerem mieszkają w Austrii. Młodzi są bardzo zakochani w sobie i Marta spodziewa się ich pierwszego dziecka ale nie jest do końca szczęśliwa. Brakuje jej bliskich którzy zostali w Polsce oraz nie przepada za otoczeniem w którym obraca się jej mąż, a zwłaszcza za jego byłą narzeczoną z którą prowadzi interesy. Macocha Getchen Bigler a dokładniej pierwsza żona ojca Marka też dolewa oliwy do ognia, narzucając im swoje zdanie. Dopiero przyjazd Orłowskich przywołuje na twarzy Marty uśmiech, ale nikt nie spodziewa się późniejszych katastrofalnych wydarzeń. Zwykłe wyjście Marty na imprezę z pięknym lecz niezbyt drogim medalionem wywołuje lawinę złych zdarzeń. Bo jak co ale nie da się przewidzieć włamania, wypadku, zabójstwa i rozpadu małżeństwa a to jeszcze nie wszystko co ma się zdarzyć...

Jak zwykle autorka mnie nie zawiodła, książka jest lekka i dobrze ją się czyta. Intryga zawiła, miesza się przeszłość i współczesność. Przyjaźnie z tamtych lat przetrwały mimo czasu, ale nie którzy mają swoje tajemnice które nigdy nie ujrzały światła dziennego aż do teraz. Mały minusik za opisywanie wycieczki w przeszłość, w niektórych momentach czułam się bardzo znudzona, brakowało mi emocji, ale mimo to książka jest bardzo dobra. Uwielbiam też plastyczne opisy pani Braun, jakiekolwiek miejsce opisuje ma się wrażenie że jest tam się osobiście.

Na pierwszy rzut oka książkę można podzielić na dwa oddzielne wątki, ale z biegiem czasu one się w pewien sposób łączą a to za sprawą tajemniczego medalionu. Autorka cofa się w przeszłość do czasów dojścia  do władzy Adolfa Hitlera i holocaustu gdzie tak naprawdę ta historia miała początek. Tamte czasy były ciężkie a tytułowy medalion pozostawia po sobie krwawy ślad, a gdy w czasach współczesnych podczas wycieczki do Rzymu przez Zofię Florek medalion ujrzał światło dzienne to znowu zaczął zbierać swoje żniwo.

Mark zafascynowany losem medalionu postanawia rozpocząć swoje śledztwo w tej sprawie. Jako dziennikarz śledczy który kiedyś współpracował z Interpolem ma duże doświadczenie. O dziwo medalion ma dużo wspólnego z jego dziadkiem i ojcem. Mark powoli odkrywa skomplikowane, pełne namiętności i dramatu losy swoich bliskich, postanawia też odnaleźć osobę która skazała jego dziadka na śmierć.

Mówi się, że miłość wszystko przezwycięży ale czy tak będzie i w tym wypadku? Marta i Mark mimo swojego wielkiego uczucia przejdą poważny kryzys. Po wypadku oboje muszą się odnaleźć w nowej rzeczywistości, Marta potrzebuje wsparcia męża a Mark nie wiedząc jak jej pomóc ucieka w pracę gdzie spotyka się z byłą narzeczoną Bertą Schmidt a siostrzenicą Gretchen. Nie dogadują się z sobą, wzajemne żale i pretensje robią swoje, ale to skok w bok przypieczętuje rozpad ich małżeństwo. Czy to już koniec ich związku?

Polecam!!

czwartek, 26 stycznia 2017

Łukasz Kotkowski "Fanaberia"

"Fanaberia" Łukasza Kotkowskiego to kolejna perełka w mojej biblioteczce. Książka mocna, z klimatem i nie dla czytelników o słabych nerwach. Po przeczytania długo byłam pod wrażeniem i na pewno na  jeszcze dłużej pozostanie w mojej pamięci.

Pogrzeb, śmierć dwudziestoletniej Martyny jest szokiem dla całej wsi w której dziewczyna się wychowywała. Jak to możliwe że tak młoda osoba umarła w sposób naturalny? Policja nie mając jakichkolwiek dowodów na udział osób trzecich zamyka dochodzenie. Przyjaciółka ofiary Dorota wraz ze swoim bratem Markiem są w posiadaniu listów zmarłej które sugerują, że dziewczyna czegoś się śmiertelnie bała. Tej nocy Marek zapada w śpiączkę nieznanego pochodzenia. Co było przyczyną?

Prywatny detektyw Tomasz Radziejowski jest profesjonalistą który nie bierze spraw związanych z rozwodem, więc gdy trafia do niego Dorota ze swoją historią wzbudza jego zaciekawienie. Sprawa nie jest łatwa, a komplikuje ją jeszcze fakt, że zamieszane są w nią siły nadprzyrodzone. Choć Tomasz jest sceptyczny postanawia wyjaśnić sprawę. W toku prowadzonych działań, detektyw odkrywa związek z serią bestialskich morderstw dzieci z przed pięciu lat w której brał udział jeszcze jako policjant. Sprawa ta wstrząsnęła społecznością i do tej pory nie została rozwiązana, a na dodatek policja przypuszcza, że historia znowu się powtarza. Czy detektyw pomoże Dorocie? Czy kolejny raz zginą niewinne dzieci?

Jak dla mnie książka ma same plusy. Jest akcja, dobre tempo i skomplikowana intryga która kluczy oraz groza. Tak w książce pełno jest makabryczności i niepokoju, ma się wrażenie że zaraz coś się stanie. Przerażające też były opisy rytualnego mordu trzynaściorga dzieci, a im bliżej końca tym bardziej wstrząsające motywy mordercy wychodziły na jaw. Podobał mi się ten klimat a także styl pisarza: lekki, prosty i z poczuciem humoru, coś czego dawno nie widziałam w książkach bo ile można czytać zawiłych technicznych informacji i psychologicznych wypowiedzi. Powieść wzbudza też wiele różnych emocji, a nawet wątek romansu się tu znalazł, który był wyważony i fajnie się wtapiał w całą fabułę. Małym minusikiem była w niektórych momentach zbyt długa narracja, ale jak na pierwszy raz to i tak całość bardzo dobrze wypada.

Czytając książkę powróciłam myślami do innego dzieła które też mi zapadło w pamięć. Chodzi mi tu o "Domofon" Zygmunta Miłoszewskiego, do której autor zrobił kilka odnośników co wywołało uśmiech zadowolenia na mojej twarzy, jakby autor czytał mi w myślach. Podobny klimat, groza otaczająca bohaterów z każdej strony i coś co nie jest dziełem żyjącego człowieka. Siły nadprzyrodzone objawiające się w formie koszmarów i zjawy wywoływały dreszcze dodatkowo utrudniając życie bohaterów. Czytając powieść w godzinie duchów ( nie byłam wstanie jej odłożyć na półkę dopóki nie skończę) to trochę się bałam, zwłaszcza po realistycznych opisach które przypominały mi dziewczynkę Samare z filmu "The Ring". 

Kreacje bohaterów były normalne i realne, bez super-hiper umiejętności. Dorota młoda studentka, dość naiwna i nie znająca życia. Pchała się wszędzie, chciała brać udział na każdym etapie śledztwa, nawet oglądać ciała ofiar choć na pogrzeb najlepszej przyjaciółki nie była w stanie iść. Detektyw Tomasz Radziejowski to osoba której nie da się nie lubić. Już na samym początku pokazał że ma klasę i żadne pieniądze nie są w stanie go przekupić( scena z klientem który mimo wszystko chciał aby znalazł haki na żonę aby móc szybko i bezboleśnie przeprowadzić rozwód), jest też rycerski ( obronił Dorotę przed trzema napastnikami) i ma poczucie humoru. Im bardziej czytałam tym coraz bardziej mi się podobał i mam apetyt na dalsze jego przygody.

 Zakończenie dość ciekawe i zostawia czytelnika w lekkim niedosycie. Autor uchylił sobie furtkę być może do kolejnej powieści albo też nie będzie jej kontynuował i sami musimy dopowiedzieć sobie co będzie dalej.

"Fanaberia" jest to debiut pisarski autora, jak na pierwszy raz to jestem pod wrażeniem. Mam nadzieję że w niedalekiej przyszłości ukarze się jego kolejna powieść. Bardzo na to liczę, a tą bardzo gorąco polecam!!!

czwartek, 19 stycznia 2017

Agnieszka Lingas-Łoniewska "Szósty"

Nazwisko Lingas-Łoniewska po raz pierwszy zobaczyłam na forach internetowych, ale nie wzbudziła mojego zainteresowania. Dopiero po jakimś czasie gdy coraz więcej czytałam pochlebnych opinii na temat twórczości autorki sama postanowiłam sprawdzić czy są prawdziwe.

Młoda pani psycholog Alicja Szymczak jest wdową, straciła męża w wypadku samochodowym, od tej pory nie ma nikogo w jej życiu. Mijają lata a dziewczyna pnie się po szczeblach kariery chcąc spełnić swoje marzenia. Gdy zostaje poproszona o utworzenie profilu psychologicznego zabójcy o pseudonimie "Szósty" i dołączenie do Śląskiej Grupy Śledczej traktuje to jako ukoronowanie swojej kariery. Nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo się jej życie odmieni ani też że znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

Marcin Langer to przystojny trzydziestoośmioletni inspektor który stoi na czele legendarnej Śląskiej Grupy Śledczej jednostki Komedy Wojewódzkiej w Katowicach. Aktualnie pracuje nad bardzo trudną sprawą gdzie sprawca zabija młode zielonookie blondynki. Zabójca porywa swoje ofiary nie zostawiając żadnych śladów, potem dopiero śledczy odnajdują ciało po siedmiu dniach. Schemat postępowania jest zawsze taki sam, na początku więzi kobiety w nieznanym miejscu, potem gwałci a szóstego dnia zabija. Pojawienie się pani psycholog zaburza ład sprawcy, nagle uderza szybciej i zaczyna popełniać błędy, niestety ale dalej gra policji na nosie zwłaszcza że ma jakieś prywatne porachunki z inspektorem.

Książka lekka i przyjemna, posiadająca dobre tempo ale kryminałem w moim odczuciu jej nazwać nie mogę. To coś bardziej dla romantyczek, które lubią gdy dzieje się coś więcej niż zwykły romans.  Choć nie powiem sama fabuła wątku kryminalnego dość ciekawie wymyślona, dużo się dzieje ale autorka nie zagłębiała się w szczegóły. Szkoda tylko że tożsamość mordercy podana jest prawie na tacy i bardzo uważny czytelnik od razu odgadnie kto to, a cała Śląska Grupa Śledcza była tłem dla romansu który szczerze powiedziawszy też był bez wyrazu. Brakowało mi iskry, czegoś mocnego, jakoś nie poczułam żadnych emocji czytając tę książkę. Nie mówiąc o tym że się domyśliłam kto jest sprawcą i jak się ta historia skończy.

Co do głównych bohaterów, jak dla mnie są trochę przerysowani, zbyt idylliczni, brakuje mi realiów z prawdziwego świata, nie czułam tej chemii między nimi. Wydaje mi się że autorka powinna był nad tym jeszcze trochę popracować.  Jeszcze ta cała magiczna otoczka wokół całego romansu, małe urozmaicenie nadające sens działaniom bohaterów.

Najlepiej udała się kreacja czarnego charakteru, długo zwodził śledczych za nos. Jest osobą sprytną, inteligentną i w jakimś stopniu opętaną. Uważa się za boga który zabijając uwalnia od wielkiego ciężaru: "Mogę. Wszystko mogę. Kiedyś ktoś zniszczył cały mój świat. Stworzyłem go na nowo. Swój. Własny. Jestem bogiem. Mogę wszystko. Daję i odbieram. I zbawiam."

Moje uczucia do książki są jak najbardziej pozytywne ale mam uczucie że czegoś mi tu brakuje, że przydało by się ją bardziej dopracować. Autorka ma potencjał, który mam nadzieję że pokaże w następnych książkach. Oceniam ją jako dobrą, ale mam nadzieję że kolejne pozycje będą jeszcze lepsze.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

J.K. Rowling, J.Thorne i J. Tiffany "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Kiedyś czytałam wywiad z J.K. Rowling po napisaniu ostatniej części Harrego Pottera, w którym zrzekała się że nie będzie kontynuacji losów głównego bohatera. A tu proszę, po jakimś czasie ukazuje się "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" ale to nie jest powieść tylko scenariusz spektaklu teatralnego Jacka Thorne'a. J.K Rowling jest współautorką scenariusza, który został napisany także przez Jacka Thorne’a i Johna Tiffany’ego.

King's Cross, peron  numer dziewięć i trzy czwarte, Harry i Ginny odprowadzają swoje dzieci na Ekspres Hogwart. Albus w tym roku po raz pierwszy rozpocznie naukę w szkole dla czarodziejów. Jest bardzo tym przejęty, zwłaszcza że starszy brat James który rozpoczął już naukę wcześniej drażni go i mu dokucza. Albus boi się też że nie sprosta oczekiwaniom, ma postawioną wysoko poprzeczkę będąc synem Harrego. Wraz z Rose Granger-Weaslay wsiadają do pociągu i zastanawiają się czy oni też poznają w tym miejscu przyjaciela na całe życie.

Harry jest szefem Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów w Ministerstwie Magii. Jest człowiekiem czynu więc dokumenty i niedokończone raporty zalegają mu w biurze, a on sam najchętniej angażował by się tylko w działania operacyjne. Gdy usłyszał pogłoski o nowym zmieniaczu czasu od razu wyruszył to sprawdzić. Wytwórca Teodor Nott trafił do więzienia a zakazany przedmiot w ręce Ministra Magii. Ale to nie koniec kłopotów, coś się dzieje w świecie magii, zaczęły się ruchy zagorzałych wyznawców Voldemorta oraz blizna Harrego daje o sobie znać co nie zdarzyło się od upadku Sami Wiecie Kogo. Czyżby zło na nowo powróciło?

Pierwsza rzecz która rzuca się w oczy biorąc książkę do ręki to to że to jest sztuka teatralna a nie powieść. Szczerze to mi to nie przeszkadzało, swojego czasu bardzo lubiłam czytać różne scenariusze ale to był dawno temu. Książkę się czyta bardzo szybko, wbrew pozorom nie ma w niej dużo tekstu i wystarczy na nią jeden wieczór. Żałuje tylko że brak w niej emocji i napięcia, taka monotonia.

Rowling pisząc o przygodach małego czarodzieja, stworzyła inny świat, przyzwyczaiła nas do specyficznego miejsca i niepowtarzalnego klimatu. Każda scena, rzecz czy wydarzenie miały swoje opisy które tworzyły magiczną otoczkę książki co wciągało czytelnika. Tu tego nie ma, jeśli jakieś opisy występują to są krótkie i nie oddają tego całego klimatu, a tak to dialogi które też nie przypominają tych z powieści. Autorzy w tym przypadku nie wznieśli się na wyżyny twórczości, rozmowy bohaterów są przeciętne, bez pomysłu i nijakie.

Akcja książki rozgrywa się kilkanaście lat po wygraniu wojny, znani nam bohaterowie z poprzednich części dorośli i mają już swoje dzieci. Większość historii opiera się na poczynaniach Albusa środkowego syna Harrego i Ginny. Już sam początek jest dość zaskakujący Albus zaprzyjaźnia się z Scorpiusem, synem Astorii i Dracona Malfoyów, a przecież obaj panowie stali po przeciwnej stronie barykady. Następną zaskakująco rzeczą jest to że Albus trafia do Slytherinu, czyli tam gdzie jego ojciec nie chciał trafić. Albus kompletnie nie przypomina swojego ojca, jest jego przeciwieństwem, co w rodzinie wywołuje tylko napięcia ponieważ ojciec z synem nie mogą się porozumieć. Albus ma dość sławy Harrego i presji otoczenia, zamyka się w sobie, kumuluje żal do ojca i staje się czarną owcą rodziny. Mimo to Harry stara się być dobrym ojcem, co nie zawsze wychodzi, ale gdy tylko Albusowi grozi niebezpieczeństwo porusza niebo i ziemię aby mu pomóc. Jest to piękna historia o życiu rodzinnym, że nie zawsze jest idealne i mimo dobrych chęci ciężko jest naprawić zepsute relacje ale wspólne dążenie do celu zbliża i pozwala wybaczyć oraz naprawić popełnione błędy. Rowling po raz kolejny nawiązuje do przyjaźni, miłości i poświęcenia i na nich głównie opiera się cała książka.

Pojawiają się nowi bohaterowie: Albus, Scorpius, Rose, Delphi, jak też starzy znani z poprzednich części: Harry, Ron, Hermiona, Ginny, Profesor McGonagall. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, pojawiają się nowe alternatywne zakończenia wojny z Voldemortem. Wycieczka w przeszłość aby kogoś uratować może doprowadzić do zmiany historii i katastrofy, a odkręcić to wcale nie jest łatwo. Harry zmaga się z przeszłością i teraźniejszością a jego syn z teraźniejszością i przeszłością swojego ojca. Wydaje się że wszystko ich różni, a tak naprawdę są tacy sami. Czy uda im się obudować swoje relacje?

To nie jest to do czego nas przyzwyczaiła J.K. Rowling, to nie jest nawet ułamek tego czym są książki o Harrym Potterze. A szkoda, oceniam książkę raczej słabo.