czwartek, 10 grudnia 2015

Agnieszka Krawczyk "Morderstwo niedoskonałe"

Sięgając po tą książkę liczyłam na dobry kryminał, ależ było moje zdziwienie gdy coraz bardziej zagłębiałam się w lekturę. Nie spodziewałam się książki z humorem i z tak zaskakującą fabułą, nie mającą wcale nic wspólnego z przerażającymi zbrodniami.

Jak napisać bestseller? Jak się okazuje nie jest to takie łatwe. Grupa współpracowników, zwana przez siebie Zemsta shitu podejmuje się tego zadania. Adela, Marta, Mareczek i Mizeria pracują razem w wydawnictwie wydającym dosłownie wszystko, od kolorowanek dla dzieci po słowniki i encyklopedie.

Szef chce osiągnąć jak najwięcej jak najmniejszym kosztem i całą pracę zwala na pracujące u niego "mrówki". Gdy nadarza się okazja wydania książki na która wydawnictwo dostało dotację, bez skrupułów zleca to Adeli i Markowi. Ale co zrobić gdy książka to największy gniot i na dodatek została przepuszczona już przez niszczarkę, a kontakt z autorem jest utrudniony? Trzeba ja napisać jeszcze raz wraz z przyjaciółmi. Wspólna praca owocuje sukcesem, a bohaterowie postanawiają wziąć udział w konkursie i napisać kolejną książkę.

Drugie zadanie zlecone przez szefa, czyli odnalezienie autora książki Kusibaba nie jest łatwe. Autor zapadł się pod ziemię. Śledztwo przeprowadzone przez Mareczka i Adelę przypomina komedię pełną omyłek z dziwnymi sytuacjami. W sprawę włącza się także policja i szuka nieuchwytnego pisarza w celu wyjaśnienia kilku spraw. A jak to się skończy? To już trzeba przeczytać.

Książka pełna humoru, ironii i zabawnych sytuacji. Bo kto w dzisiejszych czasach napada na bank w różowym stroju kota? A czytając dalej można znaleźć więcej takich perełek, choć by zbiór wydarzeń gromadzonych w "Encyklopedii absurdów Adeli".

Choć tytuł może sugerować że książka jest kryminałem to tak naprawdę jest lekka i zabawna to powieść obyczajowa z małym wątkiem kryminalnym. Miejsce akcji też nie jest niczego sobie, wydawnictwo do którego spływają miliony książek, a większość to same gnioty bez możliwości wydania jest pełne absurdalnych wydarzeń i komicznych sytuacji.

Książka jak najbardziej pozwoliła mi "odpocząć" i zrelaksować się;)

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Soledad Bravi "Księga dźwięków"

Dzisiaj będzie z innej beczki. Postanowiłam zarazić miłością do książek mojego syna i od samego początku tworzę jego własną biblioteczkę. Na pierwszy ogień poszła polecana przez znajomych "Księga dźwięków". Słyszałam o niej dużo dobrego więc postanowiłam jak najszybciej zakupić.

Niebieska okładka, kartonowe kwadratowe strony od razu spodobały się mojemu dziecku. Na samym początku bawiło go otwieranie i zamykanie książeczki.




Potem zaciekawiony był obrazkami, które przyciągają wzrok. Prosta kreska, bez zbędnych szczegółów, nawiązująca do wydawanego dźwięku:


A najlepsza zabawa była gdy mama zaczęła naśladować dźwięki:




Dla mnie małym minusikiem był obrazek świnki, wcale jej nie przypomina:



Kontakt też jest za mało wyraźny:


A szpinak wcale nie robi blee:



Dużo radości i śmiechu za każdym razem przy przeglądaniu księgi mamy. Polecam do zabawy z całą rodziną, bo przecież każdy inaczej naśladuje kotka, pieska czy kurę. Najważniejsze jest to, że dziecko w ten sposób poznaje świat, z jakich dźwięków się składa i z czasem może kojarzyć że np. napój robi gul gul, wąż robi sssssss,kot robi miau.