piątek, 22 stycznia 2016

Jo Nesbo "Krew na śniego"

Dawno temu czytałam powieści Jo Nesbo wiec gdy zobaczyłam w księgarni jego najnowszą powieś to od razu kupiłam z ciekawości. "Krew na śniegu" to powieść sensacyjna o niezbyt dużych rozmiarach, można powiedzieć że wygląda jak opowiadanie a nie powieść. Swego czasu Nesbo zyskał rozgłos książkami które zachwycały czytelników, a jak było tym razem?

 Olav niedorozwinięty dyslektyk ma nietypową prace, jest płatnym zabójcą a raczej likwidatorem jak siebie sam nazywa. Swoje obowiązki wykonuje tak dobrze że szef postanawia dać mu kolejne zlecenie. Ma zbić jego żonę bo kobieta dopuszcza się zdrady.

Zabójca ma jednak jedną wadę, posiada dobre serce dla kobiet. Nigdy nie zamordował kobiety, ginęli źli ludzie którzy biją kobiety lub przeciwnicy z konkurencyjnych gangów a tu trzeba wykonać polecenie wbrew swoim zasadą. Olav postanawia na swój sposób rozwiązać ten problem co nie skończy się dla niego dobrze.   

Jakie było moje rozczarowanie gdy skończyłam czytać tą książkę. Zakończyła się w najlepszym momencie, dla mnie akcja dopiero zaczęła się rozkręcać a tu koniec. Szczerze to Nesbo mógł się bardziej postarać bo wydaje mi się ze nie miał do końca pomysłu na tą książkę.

Sama intryga nie jest jakaś zawiła czy skomplikowana, brakło miejsca na jej rozbudowanie i urozmaicenie. Czyta się w miarę dobrze i szybko, nie ma za dużo opisów. Dla mnie momentami powiewało nudą i aż się prosiło aby bardziej to rozkręcić. Wątek miłosny występujący w książce jest taki sobie, nie powala.

Bohater jest melancholijny i smutny, nawet bym napisała że to postać tragiczna. Olav dzieli się swoimi wspomnieniami z początku kariery, dużo też rozważa o życiu, śmierci i kobietach. Osobiście nie przypadł mi do gustu, nie ma tego czegoś co przyciąga.

Znany i ceniony autor a tu taka wtopa, szkoda bo książka zapowiadała się obiecująco. Do przeczytania w jeden wieczór dla zainteresowanych a tak to szkoda czasu na lekturę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz