czwartek, 14 kwietnia 2016

Zygmunt Miłoszewski "Gniew"

Ostatnia książka z serii przygód prokuratora Teodora Szackiego. Z jednej strony bardzo chciałam przeczytać ale z drugiej strony szkoda że to już koniec. Miłoszewski nie zawiódł moich oczekiwań i książka okazała się rewelacyjna. Czytałam do drugiej w nocy aby odkryć kto za tym wszystkim stoi ale mam straszny niedosyt po zakończeniu.

Okładka książki GniewTeodor Szacki jest aktualnie prokuratorem w Olsztynie i dostaje wezwanie do zrujnowanego poniemieckiego bunkra obok szpitala miejskiego. Pracujący tam robotnicy odnajdują szkielet, na pierwszy rzut oka wygląda na stary. Szacki zalicza go do szczątków wojennych i poleca przekazać je uczelni medycznej jako pomoc dydaktyczna. I na tym cała sprawa powinna się zakończyć ale...

Prokurator dostaje telefon od profesora Ludwika Frankensteina ze szpitala uniwersyteckiego na Warszawskiej z prośbą o natychmiastowe spotkanie. Szacki nie bardzo wiedząc o co chodzi udaje się na miejsce gdzie zostaje zasypany specjalistyczną wiedzą z której wynika że szczątki są świeże. Teraz zaczyna się najtrudniejsze śledztwo jakie w swojej karierze prowadził Szacki. Sprawa nie jest łatwa, zachwieje sumieniem prokuratora i zmusi go do podjęcia ostatecznych decyzji.


"Gniew" czyta się szybko i przyjemnie. Miłoszewski tak jak w poprzedniej części łączy elementy powagi i humorami. W niektórych miejscach miałam wrażenie że autor przesadził z żartami. Nie najlepiej się czytało o przemocy domowej a za raz przytłaczane są zabawne zachowania różnych postaci. Intryga skomplikowana z licznymi wątkami, wkraczająca w sferę prywatną prokuratora i trzymająca w napięciu do ostatniej strony.

Tematyka książki dość trudna bo o przemocy domowej psychicznej i  fizycznej. Często media poruszają takie sprawy ale dla wielu ciągle ten temat jest tabu. Prawda jest tak że społeczność nie reaguje dość często na takie przypadki i dzieje się to za ich niemym przyzwoleniem. Same ofiary też nie potrafią same sobie pomóc i godzą się na takie życie. Jeśli ktoś nawet szuka pomocy to nie zawsze może ją znaleźć albo źle trafi. Tak też się stało w przypadku kobiety która szukała pomocy u prokuratora Szackiego ale jej nie znalazła co prawie przepłaciła życiem. Na wspaniałej karierze Szackiego pojawiła się rysa która spowoduje jeszcze większe kłopoty, a nawet ściągnie śmiertelne zagrożenie na Helcię.

W książce pojawiają się nowe postacie. Jedną z nich jest Edmund Falk, utalentowany absolwent który zdał egzaminy najlepiej na roku, a potem po postawieniu warunku szefowej wybrał sobie Szackiego za patrona i został u niego terminatorem. Mojej sympatii jakoś nie zyskał, sztywny, zarozumiały, dla nikogo nie ma taryfy ulgowej, wierzy bardzo w to co robi i robi to całym sercem i duszą. Szybko nawiązuje znajomości, skraca dystans z obcymi co ułatwia mu wykonywanie swoich obowiązków. Dla niego przy pracy nie ma miejsca na błędy a jeśli ktoś je zrobi to musi ponieść konsekwencje swoich czynów, nie ma wyjątków nawet dla prokuratora.

Jak w poprzednich książkach tak jak i w tej pojawia się życie osobiste Szackiego. Nowa partnerka ma na imię Żenia, jest trochę inna niż jej poprzedniczki. Ich relacje nie opierają się tylko na łóżku, Szacki uważa że to jest dobry związek, udany, szczęśliwy i poważny. Mieszkają razem już rok a wraz z nimi córka Szackiego. Helcia jest już nastolatką i hormony w niej buzują, nie zniosła dobrze zmiany otoczenia i to się odbija na jej relacjach z ojcem. Szacki nie umie rozmawiać z córką co tylko potęguje kłopoty rodzinne, a partnerka swoje trzy grosze też potrafi wtrącić dobijając prokuratora.

Książka ta to pożegnanie z Teodorem Szackim. Zostawia czytelnika w niedosycie i chęci poznania dalszych zdarzeń. Daje minus za zakończenie bo za dużo jest niewiadomych a czytelnik czegoś innego oczekuje od książki.

Książkę mimo to polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz