wtorek, 10 stycznia 2017

Marta Zaborowska "Uśpienie"

Ostatnio coraz częściej sięgam po książki polskich autorów. Co jakiś czas udaje mi się znaleźć jakąś fajną pozycję lub perełkę. Jedną z interesujących pozycji na rynku jest właśnie "Uśpienie" Marty Zaborowskiej. Jest to debiut tej pisarki, ale jak na pierwszą książkę jest nawet dobry. Cieszę się że kolejny polski pisarz wchodzi na rynek z dobrym tytułem.

Początek książki zaczyna się od mocnego kopa, z podwarszawskiej kliniki psychiatrycznej ucieka jeden z pacjentów. Początkowo nikt nie zdaje sobie sprawy jak groźnym był pacjentem. Dyrektor ośrodka Artur Maciejewski, chcąc jak najwięcej dowiedzieć się o pacjencie udaje się do gabinetu lekarza prowadzącego Anny Dudczak. Tam zastaje przerażoną i ciężko ranną lekarkę. Dwa dni później pomimo policyjnej ochrony ktoś włamuje się do szpitala i zabija lekarkę.

Śledztwo zostaje powierzone Juli Krawiec, młodej policjantce z dużym doświadczeniem ale jeszcze większym bagażem problemów życiowych. Sprawa nie jest prosta pomimo od początku nasuwających się wniosków. Na przekór przełożonemu i nacisków z góry Julia głęboko drąży sprawę dokopując się do tajemnic skrywanych przez okolicznych mieszkańców i pacjentów kliniki. Dodatkowo sprawy komplikuje były mąż Julii który niszczy ją psychicznie i walczy o córkę która wkrótce zostaje porwana. Kto za tym stoi?

Podoba mi się pomysł na kryminalną intrygę, jest nietuzinkowy i przyciągający uwagę. Całość jest w miarę spójna z małymi wyjątkami i bardzo zakręcona. Nie wiem czy ktoś oprócz samej autorki wpadł by na pomysł motywu zabójcy ale wszystko w logiczny sposób jest wytłumaczone. W książce ciągle coś się działo, było wiele zwrotów akcji po których śledztwo się jeszcze bardziej komplikowało. Brakowało mi jednak napięcia i emocji, jakoś ich tu nie odczułam, odniosłam wrażenie że wszystko jest na jednym poziomie. Śmierć lekarki to nie jedyny trup występujący w powieści, oprócz tego autorka naszykowała jeszcze inne niespodzianki.

To co mi się rzucało w oczy i co należy dopracować to niektóre dialogi i ich język ponieważ wyszły trochę nienaturalnie. Autorka nie rozróżniła sposobu komunikowania się poszczególnych postaci więc od przedszkolaka aż po wykształconego doktora wszyscy posługują się tym samym stylem i sposobem wypowiadania się. Kolejna rzecz która w prawdziwym świecie nie miała by miejsca: uciekająca nastolatka po znalezieniu zamiast wracać do kliniki gdzie przebywała to nocuje u doktora, a potem spędza dzień z córką policjantki Krawiec. Coś nie do pomyślenia, i jeszcze kilka takich małych drobiazgów można znaleźć w powieści.

Główna bohaterka Julia Krawiec ma dość pokręcone życie osobiste. Wiele przeszła była na szczycie swojej kariery gdzie spadła na same dno z czego udało się jej wykaraskać i w miarę poukładać nowe życie. Samotna matka musi pokazać swojemu byłemu mężowi i matce że da sobie radę i nie wróci do nałogu. W nowej pracy też dostała szansę bo przełożony wierzy że mając takie doświadczenie szybko rozwikła sprawę ucieczki Lasoty ze szpitala i śmierci lekarki. Czy szok spowodowany porwaniem córki nie odbije się negatywnie na Juli? Czy da radę poprowadzić sprawę a jednocześnie nie wpaść w szpony nałogów?

Pan doktor Artur Maciejewski, przystojny lekarz z sercem do pracy ale nie słucha swoich pacjentów. Ile razy ktoś coś chciał mu powiedzieć ale nie znalazł minuty na małą wymianę zdań, gdyby to zrobił to zapobiegł by niektórym nieszczęściom. Kolejną rzeczą dość dziwną jest jego czynny udział w śledztwie, a nawet przesłuchiwanie świadków i udział w autopsji ofiary. Rozumiem jak by był konsultantem lub sam prowadził swoje dochodzenie we własnym zakresie ale tu bierze czynny udział na równi z prowadzącą śledztwo policjantką Krawiec. Ba, nawet swobodnie wymieniają się informacjami, nie ma czegoś takiego jak tajemnica służbowa. Owszem coś iskrzy pomiędzy doktorem i policjantką ale to nawet nie jest romans więc nie rozumiem takiego działania które tym bardziej nie ma pokrycia w rzeczywistości.

Aspirant Wilk chce być "wielkim" policjantem a polega na drobiazgach i tylko się odgraża co on jeszcze zrobi. Powiedziałam bym policjant w krzywym zwierciadle, choć niektóre jego przewinięcia mogą doprowadzić do poważnej katastrofy i śmierci niewinnych osób. Wilk to bardziej karykatura policjanta niż policjant ale nawet zgrabnie wpisuje się w całość i zostaje w pamięci czytelnika. Odniosłam też wrażenie że inni policjanci występujący w powieści też są bez życia, tacy zombi, to coś się zgubi, tam się spóźni, tu drzwi nie popilnuje, przegapi dowody w trakcie przeszukania, nie zrobi przeszukania w mieszkaniu ofiary. Bardzo rzucające się w oczy błędy policji które w takiej ilości nie powinny mieć miejsca.

Moja ocena tej książki to dobra, liczę że kolejne pozycję będą bardziej dopracowane. Mimo tych niedociągnięć pozycję bardzo dobrze się czyta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz