czwartek, 11 lutego 2016

Brandon Sanderson "Z mgły zrodzony"

Skuszona pozytywnymi opiniami postanowiłam wreszcie sięgnąć po książki Brandona Sandersona. Autor zasłyną wydając takie powieści jak "Droga królów" czy "Słowa światłości". Na pierwszy ogień poszła pierwsza książka cyklu "Z mgły zrodzony", jest to przepiękna powieść fantastyczna wciągająca do ostatniej kartki. Dawno żadna książka tak mnie nie pochłonęła, czytałam codziennie do drugiej w nocy.

Skaa przez tysiąc lat wiodą niewolnicze życie, pracują na farmach i dla arystokracji klepiąc biedę z nędzą i odhaczając każdy przeżyty dzień. Nie wiedzą kiedy i czym zawinią, kobiety są wykorzystywane a potem zabijane, nikt nic z tym nie może zrobić. Śmierć skaa nie jest czymś złym, można zabijać ich dla kaprysu bo to tylko tania siła robocza. Każda iskierka buntu od razu jest tłumiona, a obligatorzy i Inkwizytorzy pilnują porządku dla Ostatniego Imperatora - tyrana, niezwyciężonego boga. A na dodatek ten ponury krajobraz gdzie nie ma ani jednego kwiatka ani zielonego drzewa tylko wszystko uschnięte, brązowe i przykryte ciągle padającym popiołem.

Nagle pojawia się on, pół skaa z bliznami na rękach, ocalały z Czeluści. Nawet Ostatni Imperator nie zdołał go zabić, wbił tylko szpilę w jego serce zabijając mu ukochaną żonę i mówiąc że to ona ich zdradziła. Złamany Kelsier odradza się jako Zrodzony z Mgły i postanawia się zemścić. Złodziej a także urodzony przywódca porywa skaa so walki, celem jest obalenie tyrana. Wspierany przez utalentowanych przyjaciół i uczennicę Vin staje do nierównej walki o wolność.

Książka wyróżnia się w dziedzinie fantasty, jest inna od wszystkich których do tej pory czytałam. Od pierwszej strony wciągnął mnie jej złowrogi klimat. Czuć tu atmosferę przygnębienia, strachu, wieloletniego tłumienia uczuć i bezradności. Nawet otoczenie nie sprzyja radości, bo kto by się cieszył mgieł i popiołu sypiącego z nieba. Ludzie nie znają widoku zielonej trawy ani kolorowych kwiatów, dla nich to abstrakcja nic rzeczywistego, a wręcz cuda nie do pomyślenia. Brak nadziei i perspektyw na przyszłość tak rysuje się przyszłość skaa, wszystko zmienia pojawienie się Kelsiera, ocalałego i mąciciela jak go nazywają.

Sprytny złodziej, który zawsze się spóźnia ma śmiałe plany obalenia Imperatora. Dla Kelsiera rebelia to tylko przekręt i liczy się zysk. Plan zamachu ma dopracowany w szczegółach, momentami bardzo nieprawdopodobny a sam bohater czasami wydaje się być wręcz nieodpowiedzialny. Do tego samo obalenie władcy mu nie wystarczy, Ocalały pragnie się zemścić za śmierć żony. Nie jest bez skazy ale nie da się go też nie lubić, ma swój urok. Pozostali bohaterowie też są niczego sobie, każdy ma swój unikalny charakter i są idealnie wkomponowani do otoczenia.

Autor całą powieść bardzo dopracował, nie ma czegoś takiego jak niedokończone wątki czy nieścisłości. Cały świat i fabuła zostały mistrzowsko wykreowane, od samego początku do końca ze wszystkimi szczegółami. Stworzenie nowego świata magii kosztowało pewnie autora dużo wysiłku, ale było naprawdę warto. Magia jest ale inna bo przecież nikt nie słyszał jeszcze o allomancji- spalaniu metali lub też o feruchemii - magazynowaniu mocy w metalach.  Podziwiam za wyobraźnie bo stworzyć taką powieść to nie łatwa sztuka. Przez cały czas coś się dzieje, ani razu nie powiało nudą, szybka i dynamiczna akcja to coś co lubię.

Pisząc tą recenzję to same plusy cisną mi się na usta. Powieść genialna a zakończenie zaskakuje ale też pozostawia niedosyt i wręcz trzeba sięgnąć po następną część. Bardzo polecam!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz