wtorek, 19 lipca 2016

Peter V. Bret "Malowany człowiek II"

Pierwsza część mi się tak spodobała, że gdy na półkach w księgarni zobaczyłam kolejną część to od razu ją do domu wzięłam. Fascynująca lektura tak mnie wciągnęła, że aż żal było mi wysiadać na właściwym przystanku i przerywać czytanie.

Arlen dążąc do celu dociera do Krasji z zamiarem poznania metod walki z demonami. Kraj ten słynie z tego że ludzie żyją tylko po to by walczyć z otchłańcami i nic innego się nie liczy. Zyskując przyjaciół wśród wojowników odbywa z nimi szkolenie i walczy jak równy z równym. Nabierając doświadczenia staje znowu do pojedynku z Jednorękim demonem, który zebrał krwawe żniwo wśród wojowników. Krasjanie nie tolerują tchórzostwa i strachu, dla nich świętością jest śmierć z ręki demona podczas pojedynku. Arlen staje się taki jak oni, zatraca się w tym co robi nie zauważając słabych stron. Czy uda mu się przeżyć i odnaleźć swoją własną drogę?

Leeshia po ukończeniu szkolenia dalej niesie pomoc innym. Mieszka w mieście a jej czas zajmują chorzy którymi zajmuje się z oddaniem. Nic się nie dzieje każdy dzień wygląda tak samo, ale dziewczynę coś dręczy z jednej strony chciała by już wracać do wioski a z drugiej ma nadzieję ze jeszcze czegoś nowego się nauczy. Powrotu nie ułatwia jej matka która w listach dalej ją swata z drwalem Garedem i nie widzi nic złego w swoim zachowaniu. Dopiero jedna wiadomość motywuję dziewczynę do szybkiego powrotu i przeżycia bolesnych doświadczeń.

Rojer najmłodszy z bohaterów który będąc dzieckiem najwięcej przeżył. Dalej znajduje się pod opieką swojego mentora i pobiera nauka na Minstrela. Chłopiec ma talent ale w mieście nie ma możliwości go pokazania bo musi strzec się wrogów. Objazd okolicznych osad buduje jego reputację, a mieszkańcy są wprost oczarowani muzyką. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy i powrót do miasta jest nieunikniony a tam czeka wróg pałający zemstą.

Pierwsza część była spokojniejsza i stonowana, natomiast druga jest dynamiczna i tempo akcji przyśpiesza. Peter V. Bret kontynuuje losy głównych bohaterów rozbudowując ich wątki. Arlen, Leesha to już dorośli ludzie gdzie każda ich decyzja nie jest podejmowana pod wpływom chwili tylko przemawia za nich doświadczenie które mimo wieku mają ogromne. Bohaterowie przechodzą przemianę wewnętrzną, stają się wzorem do naśladowania, podziwiani są za swoją odwagę, wiedze i chęć działania. Rojer jest zaledwie nastolatkiem z burzą uczuć który musi odnaleźć się w trudnej roli obrońcy ludzi, czasami jego zachowanie przypomina dorosłego z doświadczeniem a czasami zagubionego dziecka.

Autor bardzo rozbudował wątek Arlena, z książki dowiadujemy się co się stało z nim i dlaczego znajduje się w tym momencie swojego życia. Aż trudno uwierzyć co ten młody chłopak musiał przejść w swoim życiu aby przeżyć i pomagać innym. Arlen jak na bohatera jest skromną osobą, nie wywyższa się i pomaga innym. Dość skryty, nie chce zdradzać swojej prawdziwej tożsamości bo uważa że tamta osoba którą kiedyś był już nie żyje a on jest inną osobą.

Długo na to czekałam i wreszcie losy bohaterów się splatają. Okoliczności spotkania nie są idealne, bo Leesha i Rojer po napaści zaślepieni swoim bólem i chęcią zemsty mogli nie przyjąć pomocy Arlena. A tak przyjmując pomoc i odkrywając swoje karty dali szansę na to że łącząc siły mogą pokonać demony i pomóc ludziom z nimi walczyć. Każde ma swój talent, wiedze, doświadczenia i przeżycia, osobno mogli by ponieść klęskę ale razem powstaje coś co daje nadzieję i siłę że można pokonać otchłańce i zwyciężyć. Każde z nim ma do odegrania w swoim życiu jakąś ważną role: Arlen walczy, Lessha leczy a Rojer odgania smutki lecz oprócz tego muszą radzić sobie z codziennością i tak jak wszyscy walczyć o każdy dzień życia.

Książka porwała mnie do ostatniej strony. Bardzo przypadł mi do gustu świat wykreowany przez autora, a on nie zapomniał o czytelniku i daje mu jeszcze więcej. Wspaniałe opisy walk które nie nużą tylko są rzeczowe i zwięzłe pozwalając czytelnikowi przeżywać to co bohaterowie. Mój apetyt rośnie w miarę czytania i nawet nie wiem kiedy dotarłam do końca. Peter V. Bret stworzył świat o którym nie da się zapomnieć i chce się jak najszybciej sięgnąć po następną książkę.

Dla mnie ta książka oprócz świata fantastycznego dużo mówi o nadziei, walce i przetrwaniu. Wspaniały przykład pokazujący jak nadzieja zmienia losy świata. Wystarczy mały jej promyk a ludzie są wstanie góry przenosić i iść do walki jak równy z równym bo wiedzą że czeka ich lepsze życie.

Polecam!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz