Uwielbiam czytać książki, mam kilkanaście ulubionych tytułów i autorów do których lubię wracać albo czekam z utęsknieniem na kolejną część. Lubię książki które wciągają, od których nie można się oderwać i ich fabula jest zaskakująca nie do przewidzenia.
Takimi książkami są kryminały szwedzkiej autorki Camilli Lackberg. Całą serię przeczytałam jeszcze w tamtym roku chyba w tydzień bo tak mnie wciągają losy bohaterów i zagadki kryminalne z którymi się mierzą.
Jakiś czas temu w księgarniach pojawiła się następna część przygód Eriki Falck i Patrika Hedström pod tytułem "Pogromca lwów". Pochłonęłam ją w jeden dzień, fabuła zaskakująca i wciągająca od pierwszej strony. Trudno się oderwać, zwłaszcza że dużo się dzieje od pierwszej strony, a autorka nie szczędzi dosadnych opisów.
Akcja rozgrywa się w Fjällbace, rodzinnym mieście autorki. Zima, na drogę pod koła samochodu wbiega jedna z pięciu zaginionych dziewczyn. Ginie ale nie wszystkie obrażenia powstały w wyniku wypadku. Rozpoczyna się żmudne śledztwo, kto jej to zrobił i co się stało z resztą nastolatek?
Erika zamierza napisać kolejną książkę, zbiera informacje dotyczącej rodzinnej zbrodni z przed lat. Skazana za zbrodnie nie chce rozmawiać o tej sprawie, a Erika ma wątpliwości co tam naprawdę się stało. Przeszłość przeplata się z teraźniejszością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz