Dzisiaj będzie z innej beczki. Postanowiłam zarazić miłością do książek mojego syna i od samego początku tworzę jego własną biblioteczkę. Na pierwszy ogień poszła polecana przez znajomych "Księga dźwięków". Słyszałam o niej dużo dobrego więc postanowiłam jak najszybciej zakupić.
Niebieska okładka, kartonowe kwadratowe strony od razu spodobały się mojemu dziecku. Na samym początku bawiło go otwieranie i zamykanie książeczki.
Potem zaciekawiony był obrazkami, które przyciągają wzrok. Prosta kreska, bez zbędnych szczegółów, nawiązująca do wydawanego dźwięku:
A najlepsza zabawa była gdy mama zaczęła naśladować dźwięki:
Dla mnie małym minusikiem był obrazek świnki, wcale jej nie przypomina:
Kontakt też jest za mało wyraźny:
A szpinak wcale nie robi blee:
Dużo radości i śmiechu za każdym razem przy przeglądaniu księgi mamy. Polecam do zabawy z całą rodziną, bo przecież każdy inaczej naśladuje kotka, pieska czy kurę. Najważniejsze jest to, że dziecko w ten sposób poznaje świat, z jakich dźwięków się składa i z czasem może kojarzyć że np. napój robi gul gul, wąż robi sssssss,kot robi miau.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz